Używane miejskie auta – rynek jest ich pełny. Czy budżet w kwocie 10 000 zł daje szansę na kupno funkcjonalnego miejskiego auta, które będzie w miarę tanie w utrzymaniu, nie będzie się przesadnie psuć i generalnie sprawdzi się jako środek transportu w mieście? Oczywiście, że tak – przyjrzeliśmy się aktualnej ofercie na rynku wtórnym, odrzuciliśmy modele o znanych wadach, błędach konstrukcyjnych, czy generalnie wpadki produkcyjne, w efekcie mamy dla was sześć (właściwie to osiem) sensownych propozycji dających szanse na niekłopotliwe własne cztery kółka za 10 tys. zł. Oczywiście pamiętajcie – to auta używane, zatem ostrożność i rozsądek są zawsze wskazane, bo nawet najlepiej dopracowany przez producenta model, gdy zaniedbany przez poprzednich właścicieli może okazać się kosztowną wpadką. Przy okazji polecamy nasz materiał pt. “5 rzeczy, o których trzeba pamiętać, zanim kupisz używane auto”.
Škoda Fabia II
Fabia to rynkowy pewniak jeżeli chodzi o miejskie auto z drugiej ręki w zaplanowanym budżecie. Za 10 000 zł możecie oczekiwać modelu z drugiej generacji produkowanej w latach 2007 – 2014, raczej w wersji przedliftowej (lifting był w 2010 roku). Fabia to auto, które ma wiele zalet: ma funkcjonalną, rozsądnie zagospodarowaną kabinę, zaskakująco dobre możliwości przewozowe jak na własne gabaryty (niecałe 4 metry długości) a do tego szeroka paleta silników. Paradoksalnie w tym ostatnim tkwią też niestety pewne pułapki. Ponieważ mowa o aucie do miasta zdecydowanie radzimy wybrać jednostkę benzynową. W wersjach przedliftowych – a tylko na takie możemy liczyć w naszym budżecie – szczególnie godne polecenia są motory wolnossące: 1.4 MPI o mocy 86 KM i 105-konne 1.6 MPI. Silniki trwałe, tanie w naprawach, znane dobrze mechanikom i z bardzo dobrym dostępem do części zamiennych. Co prawda w Fabiach sprzed liftu pod maskę trafiał również legendarny 1.9 TDI grupy VW, ale w mieście jakikolwiek, nawet wspaniały diesel, ma ograniczony sens. Tym bardziej omijajcie 1.4 TDI – niby to to samo co 1.9 TDI ale z jednym cylindrem mniej, praktyka i doświadczenie mechaników mówią jednak zupełnie co innego.
Na co powinniście zwracać szczególną uwagę poszukując tego auta na rynku wtórnym? Auta z początku produkcji miały niezbyt trwałe przednie zawieszenie, później (od ok. 2009 r.) to nieco poprawiono. Z drugiej strony nie jest ono kosztowne w naprawach. Omijajcie też 1.2 MPI R3 – bazowy motor benzynowy z pierwszych lat Fabii II generacji. Jest za słaby i mniej trwały od 1.4/1.6. Pamiętajmy – to uwaga ogólna – że najtańsze egzemplarze mogą być po prostu zbyt zmęczone wysiloną eksploatacją, co wyjaśnia ich cenę. Uwaga! Bardzo ostrożnie podchodźcie do sytuacji, gdy w zaplanowanym budżecie uda wam się namierzyć model poliftowy (od 2010 r.). Zapewne będzie to Fabia z 1.2 TSI, turbodoładowaną i bardzo nieudaną jednostką (kłopoty z napinaczem i łańcuchem rozrządu, nietrwałe uszczelki pod głowicą, duże zużycie oleju). Bezpieczniejszym wyborem będzie wersja z wymienionymi wcześniej wolnossącymi jednostkami benzynowymi. Bezpieczeństwo? W testach Euro NCAP przeprowadzonych w 2007 roku model ten uzyskał 4 gwiazdki.
Honda Jazz II
Hondy znane są z wysokiej trwałości i model Jazz tej opinii nie psuje. Niestety, nawet małe auta japońskiego producenta na rynku wtórnym są dość drogie. W efekcie dysponując ograniczonym, założonym przez nas budżetem możemy się rozglądać w zasadzie tylko wśród egzemplarzy Jazz II generacji, produkowanej w latach 2002 – 2008. Dostępne dla naszego portfela auta są po prostu stare. W przypadku modelu Jazz oznacza to jedno, ale bardzo poważne ryzyko – korozję. Lepiej zabezpieczone są wersje poliftowe (od 2005 roku), ale… mogą nie zmieścić się w naszym budżecie. Pod względem konstrukcyjnym to auto ma wiele zalet. Honda Jazz jest też samochodem praktycznym. Wybór silników jest mały – raptem dwa benzyniaki 1.2 i-DSI o mocy 78 KM i tzw. 1.4 i-DSI o mocy 83 KM (jego rzeczywista pojemność – 1339 cm3 – klasyfikuje go raczej jako jednostkę 1.3, tak zresztą ten motor określano np. na rynku macierzystym – w Japonii), ale ich zaletą jest trwałość. Wybierzcie manual, zresztą wersje ze skrzynią CVT (której nie polecamy!) są rzadkością na rynku wtórnym, a w naszym budżecie nie znaleźliśmy ani jednej takiej sztuki. Ponieważ każda Honda Jazz II ma już swoje lata zalecamy bardzo uważne oględziny, w szczególności jeżeli chodzi o “rudą”, czyli korozję. Sprawdzamy podwozie, krawędzie pokrywy silnika, ranty nadkoli, drzwi, uważnie obejrzyjmy komorę silnika i klapę bagażnika. Słowem – uważajcie. Bezpieczeństwo? W testach Euro NCAP (2004) model ten uzyskał 4 gwiazdki.
Renault Clio III
Renault Clio III generacji produkowano w latach 2005-2013. Szeroka gama nadwozi i silników sprawia, że naprawdę jest w czym wybierać. Oczywiście kultowe Clio R.S. jest poza naszym zasięgiem, ale odmiany cywilne – jak najbardziej i to nawet wersje poliftowe (lifting w 2009 r.), ale ich nie wybierajcie (za chwilę wyjaśnimy dlaczego). Z punktu widzenia nabywcy auta używanego Clio to dobra okazja z dwóch powodów. Auta na rynku wtórnym są relatywnie tanie w stosunku do konkurentów z segmentu B, po drugie Clio III to model, w którym Renault – mówiąc kolokwialnie – się przyłożyło jeżeli chodzi o kwestię trwałości – to nie jest casus Laguny II. Silniki? Jest co wybierać. W samej tylko odmianie przedliftowej było aż 15 wariantów silnikowych. Ponieważ rozważamy auto do miasta siłą rzeczy eliminujemy diesle (zresztą 1.5 dCI do 2010 roku był silnikiem po prostu nieudanym). Bazowy, 16-zaworowy silnik benzynowy 1.2 (występował w wersji 65, 75 i 78-konnej) nie jest zły, ale warto mieć troszeczkę więcej koni pod stopą, a 1,4 (98 KM) oraz 1,6 (warianty mocy 88 KM, 110 KM i 128 KM – na ten ostatni nas raczej nie będzie stać) również są z perspektywy czasu dobrze oceniane i są to motory dobrze znane mechanikom z dobrym dostępem do części zamiennych. Absurdalny jest natomiast “producencki” interwał wymiany oleju – nawet 30 tys. km. Dobrym pomysłem jest znalezienie egzemplarza, w którym olej zmieniano co 10 tys. km. Sami też tak róbcie. Dlaczego odradzamy kupno egzemplarza poliftowego (od 2009 r.)? Bo za 10 000 zł będzie to na 90 proc. egzemplarz z nieudanym dieslem 1.5 dCi pod maską. Nowszy wygląd za cenę kłopotów serwisowych? Sami widzicie, to się nie kalkuluje. Pomijamy już kwestię, że jakikolwiek diesel do miasta to zły pomysł. Bardzo dobrze auto wypadło w testach bezpieczeństwa Euro NCAP – maksymalna nota: 5 gwiazdek!
Opel Corsa D
Generację D Opla Corsy produkowano od lata 2006 roku do 2014 roku. Auto bazuje na tej samej platformie konstrukcyjnej co Fiat Grande Punto, Alfa Romeo MiTo, Fiat Punto Evo, Chevrolet Aveo czy Opel Adam (GM/Fiat SCCS). Dlaczego zatem wskazujemy Corsę? Bo ma najwięcej sensu w kontekście zakupu używanego auta do miasta i nasz budżet pozwala wybrać auto niekłopotliwe w dalszej eksploatacji. Popularność tego modelu na rynku wtórnym oznacza, że mamy w czym wybierać, niemniej zalecamy uważne oględziny blacharskie, nie chodzi o wypadki (to też, wiadomo), ale o korozję, z którą przez pierwsze lata tej generacji Corsa miała kłopoty. Jeżeli chodzi o silniki to zalecalibyśmy wersje z 80-konnym benzyniakiem 1.2, czy jeszcze mocniejszym 90-konnym 1.4 Twinport ECOTEC (oba silniki dot. wersji przedliftowych). Jednak może być trudno znaleźć auta z tymi motorami w cenie do 10 000 zł. Są za to szanse na słabszą, ale w miarę niekłopotliwą jednolitrówkę 1.0 Twinport EcoFlex o mocy 60 KM. Niskie zużycie paliwa to atut tej jednostki, okupiony niestety niską dynamiką. Coś za coś. Diesle? W naszym budżecie znajdziecie ich całkiem sporo, ale radzimy je omijać. Nie są to jakieś tragiczne silniki (1.3 CDTI to konstrukcja Fiata, 1.7 CDTI opracowali inżynierowie Isuzu), jednak obecność diesla w małym aucie może oznaczać pofirmową przeszłość – takie wersje często trafiały do flot. Są po prostu zajeżdżone, czego raczej nie zaobserwujemy po liczniku auta stojącego u handlarza na parkingu… A poza tym diesel do miasta nie ma sensu. Bezpieczeństwo? Nie mamy uwag – w testach Euro NCAP (2006) model uzyskał maksymalną notę: 5 gwiazdek.
Peugeot 207
Wracamy do francuskiej motoryzacji, tym razem proponując Peugeota 207. Paradoksalnie nasz budżet umożliwia poszukiwanie raczej starszych egzemplarzy tego produkowanego w latach 2006 – 2014 modelu. I to nie jest zła wiadomość! Powodem są silniki jakie wówczas trafiały pod maskę francuskiego, całkiem ładnego malucha. W aucie do miasta warto wybrać dostępne w egzemplarzach przedliftowych (sprzed lipca 2009) benzynowe silniki. Motor 1.4 TU to prosta i trwała konstrukcja (“lubi się” z LPG), łatwa w serwisowaniu, niedroga w eksploatacji. Generowana moc 75 KM nie sprawi, że staniecie się mistrzami “spod świateł”, ale w codziennym użytkowaniu auta w mieście chyba nie o to chodzi. W każdym razie zanim w mieście stracicie prawo jazdy, macie aż 14 sekund do namysłu po pełnym otwarciu przepustnicy na starcie. Poszukującym lepszej dynamiki możemy polecić silnik benzynowy 1.6 16V o mocy 109 KM. Obu silników nie mylmy z późniejszymi, mocniejszymi, ale mniej udanymi jednostkami z serii Prince – motory Prince, które trafiały do poliftowych wersji to 1.4 VTi i 1.6 VTi. Na szczęście w naszym budżecie ryzyko że traficie na taki feralny motor jest niewielkie, bo motory montowano w nowszych (zbyt drogich na nasz budżet) modelach. Uwaga, omijamy też 150-konny turbodoładowany motor 1.6 THP, który już po relatywnie niedużych przebiegach ujawniał znaczne wady (padały turbiny, nietrwały układ rozrządu z napędem łańcuchowym to jedne z licznych, zbyt licznych kłopotów tego silnika). Diesel? 90-konny, oszczędny 1.5 HDi ma dobre opinie, ale – jeszcze raz powtórzmy jak mantrę – do miasta? Nie. A jak z bezpieczeństwem? W testach Euro NCAP w roku 2006 model uzyskał maksymalną notę: 5 gwiazdek.
Toyota Aygo/Citroën C1/Peugeot 107
Na koniec jedna, a właściwie – trzy propozycje. Są to najmniejsze auta z wyżej wymienionych, segment A. Wszystkie trzy modele to tzw. “trojaczki z Kolina”. Auta różnią się jedynie stylistycznie – zarówno z zewnątrz, jak i we wnętrzu. Jednak pod względem mechaniki, konstrukcji, platformy podwoziowej czy silników wszystkie trzy modele dziedziczą tę samą technikę. Na rynku wtórnym najwyżej “ceni się” Toyota Aygo, dlatego też warto szukać francuskich “braci” tego modelu – będą najprawdopodobniej tańsi. Ostrożnie podchodzilibyśmy jedynie to Peugeota 107, bo model ten w ogóle nie był w Polsce oferowany, co oznacza, że 100 proc. oferty na rynku wtórnym, to auta importowane. Jeżeli chodzi o silniki, to we wszystkich trzech modelach polecamy opracowaną przez inżynierów Toyoty jednolitrową, trzycylindrową jednostkę benzynową o mocy 68 KM. Prosty silnik, trwały, oszczędny i tani w naprawach. Diesle – omijać. Raz, że wysokoprężne 1.4 (silnik PSA) miało kilka wad wrodzonych, to w tak małym, już wybitnie (wręcz wyłącznie) miejskim aucie diesel już w ogóle nie ma sensu. Bezpieczeństwo? Fizyki nie oszukamy, w testach przeprowadzonych w 2012 roku przez Euro NCAP zarówno Citroën C1, jak i Peugeot 107 uzyskały tę samą, najgorszą w naszym zestawieniu notę: 3 gwiazdki. Model Aygo nie był przez ekspertów z Euro NCAP badany, ale biorąc pod uwagę, że konstrukcyjnie to auto jest identyczne z dwoma francuskimi odpowiednikami ocena byłaby najprawdopodobniej identyczna.