Toyota Proace Verso to próba wejścia japońskiego potentata motoryzacyjnego na rynek vanów, pokroju kultowego VW Transportera, czy Mercedesa Vito. Dodajmy, próba udana. To także kolejny mariaż japońskiej solidności i sprawdzonej europejskiej techniki w tym segmencie. W końcu auto, którym mieliśmy okazję pokonać kilkaset kilometrów to pojazd będący bardzo bliskim krewnym Citroëna SpaceTourera, Peugeota Travellera, czy nowego – oferowanego już pod skrzydłami PSA – Opla Zafiry Life. Nie jest to zresztą pierwsza współpraca Toyoty z PSA. Zapewne większość z was kojarzy Toyotę Aygo, Citroëna C1 i Peugeota 107, które choć różnią się wyglądem technicznie są w zasadzie niemal identyczne. Japończycy usiedli znowu razem do stołu z Francuzami i ustalili, że zrobią tym razem coś większego. I zrobili to dobrze.
Salon na kołach
Auto, które mieliśmy przyjemność testować to bardzo bogato wyposażona i przedłużona wersja Toyoty Proace Verso VIP Long z pakietem wizualnym Selection, co oznacza charakterystyczne, dwukolorowe, ładnie prezentujące się nadwozie, z czarnymi lusterkami bocznymi i 17-calowymi, barwionymi również na czarno obręczami ze stopów lekkich. Słowo “przedłużona” jest jak najbardziej na miejscu, bo widoczne na załączonych fotografiach auto ma 5309 mm długości. Rozstaw osi to pokaźne 3275 mm, do tego jeszcze ponad metr za tylną osią. Jednego byliśmy pewni – ciasnoty nie będzie. Jednak, trzeba to zaznaczyć już teraz, tak długie nadwozie w mieście oznacza też ograniczenia. Choć formalnie mamy do czynienia z autem osobowym, kierowca z prawem jazdy kat. B może je prowadzić, to nie każde miejsce parkingowe dla osobówki będzie wystarczające dla tej Toyoty. Coś za coś.
Pod maską? Europejska konstrukcja. Na szczęście
Zgodnie ze specyfikacją techniczną jaką otrzymaliśmy od producenta, pod maską użyczonego nam egzemplarza Toyoty Proace Verso VIP Long Selection pracował silnik wysokoprężny 2.0 D-4D generujący moc 177 KM i pokaźne 400 Nm momentu obrotowego przekazywanego na przednią oś za pośrednictwem ośmiobiegowej skrzyni automatycznej. W tym miejscu musimy uspokoić wszystkich, którzy frazę “D-4D” kojarzą z nieszczególnie udanymi, dość awaryjnymi jednostkami wysokoprężnymi, które trafiały m.in. do Toyoty Avensis. Bez obaw, motor pod maską naszego “vipowoza” nie ma nic wspólnego z japońskim “wypadkiem przy pracy”. To nic innego jak doskonałe, francuskie (zaprojektowane w kooperacji z Fordem) 2.0 HDi. Silnik z typoszeregu DW10, pierwszy diesel koncernu PSA z zasilaniem typu common rail, jednostka systematycznie doskonalona i rozwijana. Żywy dowód na to, że również w XXI wieku udawało się skonstruować nadzwyczaj trwałe i solidne silniki wysokoprężne. Zresztą sam producent nie obawia się przedwczesnych awarii oferując na ten model 3 lata gwarancji z limitem… miliona kilometrów. Nie ma co ukrywać, że Toyota Proace Verso VIP Long to auto, które ma przede wszystkim jeździć.
Moc i oszczędność
Odmiana napędu pracująca w naszej testówce to najmocniejsze wydanie francuskiego, oszczędnie gospodarującego olejem napędowym 2.0 HDi. To naprawdę było czuć. Kiedy trzeba, auto służy mocą, a spokojnie traktowane zadowoli się nawet mniej niż 8 litrami paliwa na 100 km, co przy wielkości i masie jest świetnym wynikiem. Przyśpieszenie od 0 do 100 km/h wymaga 8,8 sekundy – zaskakująco dobrze, jak na pełnowymiarowego vana. Szybkość maksymalna, to katalogowo 170 km/h. Nie sprawdzaliśmy jej, znacznie cenniejsze było to, że autostradowe 140 km/h w tym samochodzie jest osiągane bez żadnego trudu. Silnik pracuje nieco twardo, ale podczas jazdy w trasie tego nie czuć. Auto jest zaskakująco dynamiczne (pamiętajmy o gabarytach), elastyczne i pozwala na bezstresowe pokonywanie kolejnych kilometrów długich tras. Pomaga w tym fakt, że wnętrze jest dobrze wyciszone – nawet jadąc z prędkością autostradową odgłosy napędu i szum opływające znacznych rozmiarów nadwozie nie zakłóci ważnych biznesowych rozmów w kabinie. Skoro już padło słowo “wnętrze” czas zajrzeć do środka.
Wnętrze – nikt nie jest pokrzywdzony
Pierwsze wrażenie po zajęciu miejsc (w posiadanej przez nas wersji było ich siedem) w tym aucie jest zdecydowanie pozytywne. Eleganckie, skórzane i dobrze wyprofilowane fotele VIP są wygodne, wręcz komfortowe. Siedziska są odpowiednio głębokie, nie ma mowy o zmęczeniu nawet dłuższą podróżą.
Drugi rząd foteli możemy obrócić o 180 stopni tworząc pięcioosobową przestrzeń “konferencyjną” za kierowcą i jednym z pasażerów. Jest też przesuwany na szynach stolik w tylnej części pojazdu. Dwustrefową, automatyczną klimatyzację z nawiewami w tylnej części pojazdu uzupełnia jeszcze klimatyzacja manualna z tyłu pojazdu. Komfort termiczny zapewniony mają wszyscy. Wyraźnie widać, że Toyota zdecydowanie nie chciała oddawać pola VW Multivanowi w najbogatszej wersji. Pasażerowie naprawdę mogą się tu zrelaksować. Bagażnik? Tutaj będzie krótko: jest olbrzymi: od 989 litrów (dm3) do prawie 3 metrów sześciennych objętości. Nie będzie problemu z bagażami kompletu pasażerów na naprawdę długą wyprawę.
Warunki pracy szofera
Osoby, które pierwszy raz wsiadają do tak dużego auta w roli kierowcy mogą mieć obawy, czy prowadzenie takiego kolosa nie będzie zbyt dużym wyzwaniem. Ergonomia stanowiska kierowcy jest bez zarzutu. Siedzi się oczywiście wysoko, ale to przecież dziś modne. Widoczność praktycznie w każdym kierunku jest bardzo dobra. W manewrach pomagają czujniki parkowania oraz półsferyczna (180 stopni widoku) kamera cofania. Obszyta skórą kierownica dobrze leży w dłoni, a układ kierowniczy jest zaskakująco bezpośredni, oczywiście nie oszukujmy się, to nie jest zwykła “osobówka”, ale osoby obawiające się dużej bezwładności, zarówno w układzie kierowniczym jak i napędowym (reakcja na gaz) chcemy uspokoić. Auto dość szybko daje się “poznać” kierowcy.
Dyskusyjny naszym zdaniem jest manipulator przełączania biegów. Jednak to znak naszych czasów – metoda shift by wire, czyli zmiana biegów przez elektronikę, a nie bezpośrednio to coraz popularniejsze rozwiązane w wielu różnych modelach. Tradycjonalistom może jednak przeszkadzać, że tryby pracy automatycznej ośmiobiegówki zmieniamy pokrętłem pasującym raczej do regulacji świateł czy mocy nawiewu. Mi osobiście to w żądnym razie nie przeszkadzało, bo z podobnym stylem “skrzyni biegów” mogłem spotkać się w wielu modelach.
Przeszkadza nieco coś innego. W końcu podróżujemy wersją VIP. Ma być premium. O ile fotele i udogodnienia przestrzeni pasażerskiej nie psują tego wrażenia, to psują je miejscami wyglądające “tanio” tworzywa w kokpicie. Nasz pojazd był relatywnie świeży, a już miejscami niektóre twarde plastiki były lekko porysowane. Takie wykończenie nie przystoi najbogatszej wersji VIP z pakietem Selection. Skoro o bogactwie mowa, ile to auto kosztuje?
Toyota ProAce Verso VIP Long – ceny i werdykt
Najnowsza Toyota Proace Verso w bazowej (krótszej) wersji startuje w cenniku japońskiej marki od 117 000 zł za model z rocznika 2020. Egzemplarz tegoroczny startuje od 138 400 zł. Oczywiście nasz egzemplarz to topowa edycja VIP z pakietem Selection wymaga wejścia do gry z kwotą 202 100 zł za egzemplarz z 2020 roku lub 234 000 zł za tegoroczny egzemplarz. Użyczony nam model był jeszcze konkretnie doposażony m.in. w pakiet Prestige (m.in. liczne systemy asysty kierowcy: rozpoznawanie znaków, asystent pasa, wykrywanie kolizji, automatyczne światła drogowe, aktywny tempomat, detekcja obiektów w martwym polu obserwacji), czy imponujący dach panoramiczny (tzw. pakiet SkyView), co winduje cenę do wartości 252 200 zł.
Ponad ćwierć miliona złotych za wygodne, siedmiomiejscowe auto, zbudowane na bazie dostawczaka. Czy warto? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami. Komfortowe siedziska, duża przestrzeń i potężny bagażnik czynią z tego auta dobrą propozycję dla hoteli, jako wyższej klasy transport dla gości. Z drugiej strony, jeżeli macie liczną rodzinę i rozważaliście kupno siedmiomiejscowego SUV-a za podobne, czy nawet większe pieniądze, zdecydowanie radzimy przyjrzeć się również Toyocie Proace Verso. Może nie będzie tak modna, za to z całą pewnością dla całej rodziny wygodniejsza i bardziej przestronna. A kierowca i tak siedzi wysoko. Wyżej niż w większości SUV-ów. Jednak decyzja – jak zawsze – należy do Was.