Kupowanie samochodu to naprawdę ciężka sprawa. Nie każdy musi być specjalistą od motoryzacji i mieć całą wiedzę w małym palcu. Większość z nas wybiera auta używane, bo przecież na taki z salonu trzeba mieć odpowiednio zasobną kieszeń. Szperając na portalach internetowych można zauważyć, że sporo samochodów oferują komisy, a coraz mniej pochodzi z rąk prywatnych. Jednak w obu przypadkach problem jest jeden – czy możemy wierzyć w to, co nam mówią? I jak się zorientować, że ktoś nas pięknie bajeruje i wciska auto, które może nam przysporzyć kłopotów? Jest kilka rzeczy, na które trzeba zwrócić uwagę i pozwolić zadrżeć naszej intuicji. Sztampowe i utarte wśród handlarzy samochodów zabiegi, które powinny wzbudzić nasze podejrzenia istnieją naprawdę.
Jak sprawdzić przebieg samochodu?
Auto jak nowe, jeżdżone tylko w weekendy, z bardzo małym przebiegiem może być okazją. O ile przebieg jest prawdziwy. Choć teraz ingerencja w licznik jest karalna, wciąż niestety zdarzają się przekręty. Po pierwsze pytajmy o książki serwisowe. Jeśli ich nie ma, bo auto było naprawiane u zaprzyjaźnionego pana Mariana, prosimy o numer VIN i sprawdzamy na stronie historiapojazdu.gov.pl. To powinno pomóc, ale tylko w przypadku samochodów, które od lat jeżdżą w Polsce. Jeśli jednak niedawno przyjechały zza granicy, sytuacja jest trudniejsza. Można, również po numerze VIN, samodzielnie poszukać w Internecie historii pojazdu, bo takich baz z informacjami nie brakuje. Najlepiej jednak podjechać do ASO, gdzie diagnosta będzie w stanie określić realny przebieg samochodu nie tylko z deski rozdzielczej, ale z innych sterowników. Sami jesteśmy niestety często bezradni.
Bezwypadkowy? Co to znaczy?
Tu powstaje pytanie: co znaczy bezwypadkowy? Czy to, że nie miał żadnej poważnej kolizji, czy nie zdarzyła mu się nawet stłuczka parkingowa? W kwestii bezpieczeństwa nie ma żadnych kompromisów. Z całą pewnością pomocne będzie sprawdzenie grubości lakieru specjalnym miernikiem. Jeśli się okaże, że jakaś z części była lakierowana, trzeba się dowiedzieć dlaczego. Sam fakt nie świadczy wcale o poważnym uszkodzeniu. Wystarczą ślady po gradobiciu, żeby trzeba było całe auto malować na nowo. Uczciwy sprzedawca nie będzie próbował takiego faktu przed nami ukryć. Najdokładniej trzeba się przyjrzeć samochodom sprowadzonym zza granicy. Naprawy poza Polską są drogie, więc handlarze często kupują auta po stłuczkach i naprawiają już w kraju. Tu znów przydałby się dobry diagnosta, który wykluczy poważne uszkodzenia.
Wygląda jak nowy
Samochody przygotowane do sprzedaży są czasem tak perfekcyjnie zadbane, jakby w ogóle nikt nimi nie jeździł. Kupując auto 10-letnie powinniśmy trafić na normalne dla przebiegu śladu zużycia. Rzućmy okiem na kierownicę, pedały, stan tapicerki. Zupełnie inaczej wygląda zadbany samochód używany od takiego, który został poddany zabiegom autodetailingu. Uwierzcie mi, że to nie jest tania usługa i jeśli ktoś robi takie rzeczy, to albo dla siebie i nie sprzedaje od razu takiego egzemplarza, albo ma coś do ukrycia. Moje podejrzenia budził zawsze wypucowany i lśniący silnik. Jak otwieramy maskę łatwo gołym okiem ocenić, czy gdzieś nie cieknie i czy wszystko jest w porządku. A jak jest super czyściutki to z oględzin nici.
Pierwszy właściciel
Na to hasło nabrałam się już kilka razy. Każdy poluje na samochód, który był tylko w jednych rękach od nowości. To jasne jak słońce, że im mniej właścicieli po drodze tym większa szansa na zakup auta w dobrym stanie. Problem w tym, że handlarze używają tego sformułowania tylko na terenie Polski, a więc jeśli samochód przyjechał z innego kraju, to prawdopodobnie po drodze przechodził z rąk do rąk kilku innych osób. A fakt, że w kraju jeździł nim jeden właściciel kompletnie niczego nie wnosi. Tego zabiegu stosowanego przez handlarzy wybitnie nie lubię, bo jest czystym oszustwem. Jeden właściciel to jeden i kropka. Pamiętajcie więc, że interesując się samochodem z takim opisem zawsze warto zapytać jak jest naprawdę.
Auto od kobiety, auto od emeryta
To niesamowite, ale wciąż zdarzają próby nabrania na takie historie. Co prawda i kobiety i emeryci też czasem sprzedają samochody, ale niestety nie zawsze informacje o właścicielu są prawdą. Zawsze mnie zastanawia, czemu akurat te grupy mają być gwarancją zadbanego auta? Emeryci potrafią jeździć za wolno, a wśród kobiet sporo jest entuzjastek dynamicznej jazdy. Tak naprawdę nie ma to znaczenia. Ważne, żeby właściciel dbał o samochód. Jeśli jednak w ogłoszeniu pojawiają się takie sformułowania, to pewnie komuś bardzo zależy na szybkiej sprzedaży i warto zachować czujność.
Grunt to fachowiec
Nawet miłośnicy motoryzacji nie dysponują, kupując samochód, profesjonalnym warsztatem z odpowiednim wyposażeniem. Dlatego jeśli zdecydujemy się na kupno konkretnego egzemplarza poprośmy sprzedawcę, żeby nam pozwolił na wizytę w autoryzowanym serwisie. Jeśli się nie zgodzi, to z całą pewnością z samochodem coś nie gra. Jeśli jednak nie będzie robił problemów, to wybierzmy warsztat sami. Zdarzyły mi się już historie, w których sprzedawca miał zaprzyjaźnionych mechaników w ASO i zaświadczenia o stanie auta były doskonałe. A potem okazywało się, że samochód był po poważnym wypadku. Nie dajmy się oszukać i słuchajmy fachowców wybranych przez siebie. W końcu samochód kupujemy raz na kilka lat i niech to będzie nasz przyjaciel na lata, a nie powód do siwych włosów na skroni.