Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

TEST. Nissan Leaf: samochód na wiatr

Nissan Leaf
Nissan Leaf pozostaje najpopularniejszym pełnym elektrykiem nad Wisłą (fot. Krzysztof Kaźmierczak / Automotyw.com)

Czy uważacie Państwo, że to niemożliwe? A co jeżeli samochód stricte elektryczny, jak prezentowany Nissan Leaf, byłby napędzany prądem z elektrowni wiatrowych? Sprawdźmy więc, czy drugie wcielenie japońskiego hatchbacka sprawdzi się w tej roli.

Licznik wyskalowany do 180 km/h – dokładnie tak, jak we wszystkich samochodach sprzedawanych w Japonii (fot Krzysztof Kaźmierczak/automotyw.com)

Zero Emission

Do testu otrzymaliśmy podstawową odmianę Leaf’a, czyli model ze 150-konnym silnikiem elektrycznym. Bateria umieszczona pod fotelami ma 40 kWh. Leaf setkę zdobywa w 7,9 s i potrafi pojechać 144 km/h. Napęd realizowany jest na przednią oś przez elektryczny silnik synchroniczny zmienno napędowy. 

Leaf obok generatora prądu. Przypadek? (fot Krzysztof Kaźmierczak/automotyw.com)

Eco driving Nissanem Leaf

Podczas testu Leaf deklarował zużycie energii 13 – 22 kWh na każde 100 km. Najmniejsze zużycie udało się uzyskać na trasie szybkiego ruchu. Jadąc za TIR-em w tunelu aerodynamicznym ze stałą prędkością 90 km/h samochód odwdzięczył się niskim poborem prądu. Od odpięcia ładowarki przez pierwsze 20 km zasięg początkowy (208 km) stał w miejscu. Dopiero po jakimś zaczął spadać w proporcji 1 do 1. Tylko kto chciałby jechać 90 km/h za TIR’em? Powiedzmy sobie wprost -Leaf to samochód do miasta lub w krótkie dojazdy niedalekiej odległości od jego centrum. 

Ten kolorowy “cypideusz” jest odpowiedzialny za obsługę napędu (fot Krzysztof Kaźmierczak/automotyw.com)

Jak oszczędzać?

Jeżeli raz na kwartał przyjdzie nam przejechać się Leafem „w trasie”, to ja mogę się poświęcić i oglądać przez całą drogę tył naczepy. Prawda jest jednak tak, że ten Japończyk rozwija pełne żagle dopiero w mieście. Tam auto potrafi przejechać na jednym ładowaniu niecałe 250 km. Ma 3 tryby oszczędzania- tryb jazdy B służy do rekuperacji przez układ napędowy. Tryb e-Pedal odpowiada za imitowanie pedału hamulca i odzyskiwanie jeszcze większej ilości prądu. Tryb jazdy Eco zmienia reakcje na pedał gazu. Wszystkie te technologie powinny być skonsolidowane w jeden interfejs, a niestety w praktyce każdy kontroluje się zupełnie inaczej- to niezbyt intuicyjne.

Nasz Leaf obok napotkanego przypadkowo Leaf’a poprzedniej generacji (fot Krzysztof Kaźmierczak/automotyw.com)

Leaf: ładowanie

Nissan posiada gniazdo ładowania z przodu pomiędzy krawędzią maski i zderzaka. To ergonomiczne i pozwala łatwo podjechać do gniazda ładowarki. Klapka jest duża i otwiera się do góry. Dzięki temu podczas ładowania nie wygląda, jakby ktoś zapomniał zamknąć wlewu paliwa. Niestety jest to częsty widok u konkurencji. Szybka ładowarka miejska o mocy 50 kWh potrafi napełnić baterię w niecałą godzinę. W praktyce wykonałem 2 telefony i sprawdziłem pocztę elektroniczną, a auto było już naładowane. Powyżej 85% naładowania proces wyraźnie traci na szybkości. Do samochodu dołączona jest również ładowarka do zwykłego gniazdka 220 V. Z jej pomocą elektryka naładujemy w 21 godzin.

Gniazda ładowania mają wtyki Typ 2 oraz CHAdeMO (fot Krzysztof Kaźmierczak/automotyw.com)

Leaf to nie tylko napęd

Ten ekscentryczny Nissan to naprawdę spore i wygodne auto, które świetnie maskuje swoje rozmiary. Z zewnątrz sprawia wrażenie hatchbacka o klasę mniejszego od VW Golfa. W praktyce to Niemiec jest o ok. 10 cm krótszy! Nissan ma prawie 4,5 m długości, a jego masa całkowita to niecałe 1.6 tony. Bagażnik ma 435 l pojemności, jest głęboki oraz foremny. Tylne oparcie jest składane i dzielone, ale siedzisko oraz baterie pod nim są nieruchome. Miejsca dla pasażerów w obu rzędach jest sporo, a fotele są nie tylko ładne, ale i bardzo wygodne. Co prawda trzymanie boczne jest znikome, ale Leaf oferuje kanapowy styl. Niestety nie ma podłokietnika w drugim rzędzie, ale za to wszystkie miejsca siedzące są podgrzewane.

Ciemne wnętrze jest bardzo “japońskie” (fot Krzysztof Kaźmierczak/automotyw.com)

Komfort i cena

Nissan Leaf Acenta to wydatek 135 tys. zł. Co otrzymujemy za te pieniądze? Co prawda w tej wersji hamulec ręczny nie jest elektryczny i nie ma skórzanej tapicerki, ale są za to elektryczne szyby, automatyczna klimatyzacja i kompleksowe wyposażenie z zakresu bezpieczeństwa. Mnie osobiście brakuje elektrycznie otwieranej klapy bagażnika, ale ta jest niedostępna. Estetyka wnętrza nie pozostawia złudzeń, że mamy do czynienia z prawdziwym Japończykiem. Kierowca ma przed sobą klasyczny prędkościomierz wyskalowany do 180 km/h (jak wszystkie samochody na na rodzimy rynek japoński – ograniczenie prędkości) a tuż obok wielofunkcyjny, kolorowy wyświetlacz. To ciekawe połączenie klasyki i nowoczesności. Konsolę środkową okupuje “wajcha” do obsługi napędu. Jest futurystyczna, ale mógłby ją zastąpić niewielki przycisk. Naszym zdaniem w takiej formie po prostu maskuje wysoki tunel środkowy- właśnie tam przebiega połączenie między akumulatorami i silnikiem.

Nie ma wydechu – zamiast tego jest logo Zero Emission (fot Krzysztof Kaźmierczak/automotyw.com)

Czy Leaf to auto dla żeglarza?

Być może jest to pytanie, którego nikt nie zadał, ale skoro Leaf’a napędza wiatr – to odniesienie do jachtów żaglowych jest naturalne. Naszym zdaniem Leaf to świetny samochód dla żeglarza. Ci ludzie kochają bezszelestne i ekologiczne formy transportu, a taki jest Nissan. Pamiętajmy jedynie, że tak samo jak żaglówka, Leaf najwięcej sensu nabiera w określonych warunkach. Jeżeli jeździmy w mieście i mamy gdzie się ładować, to warto posmakować przyszłości już dziś w formie, którą oferuje japoński producent. Leaf to bardzo dojrzały produkt, który jest zadziwiająco niezawodnym środkiem transportu.

Total
0
Shares