Teoretycznie każdy kierowca to przecież wie. Ileż to razy nerwowo poszukiwaliśmy miejsca do zaparkowania i kiedy wydawało się, że odnaleźliśmy swoją cichą przystań w miejskiej dżungli. Niektórzy do tego stopnia wiedzą jak parkować, że po powrocie do pojazdu mają za wycieraczką wiadomy dokument, albo… w ogóle nie mają pojazdu w miejscu, w którym go zostawili.
Rozumiemy, że w dużych miastach znalezienie miejsca do parkowania jest coraz trudniejsze. Samochodów mamy coraz więcej, a infrastruktura nie nadąża za liczbą aut. Niemniej ciasnota na parkingach nie zwalnia nas ze stosowania się do przepisów. Przepisy w Polsce mamy jednak dość zagmatwane, wielu kierowców nawet przy zachowaniu dobrej woli popełnia błędy, które później skutkują ukaraniem lub – co gorsza – odholowaniem auta (a to kosztuje jeszcze więcej). Pamiętajmy też, że kary za parkowanie wzrosły. Na przykład w warszawskiej strefie płatnego parkowania opłaty dodatkowe (formalnie to nie jest mandat) od 7 września 2020 wynoszą już nie 50 zł, lecz 250 zł. Do tego doszły nowoczesne, zautomatyzowane systemy kontroli opłat w strefach parkowania. Tym samym metoda “a nuż się uda” przestała się opłacać.
Parkowanie na chodniku – niuanse
W miastach jest dużo chodników. Nic dziwnego zatem, że wielu kierowców traktuje je jako przestrzeń do parkowania. Owszem, kiedyś było tak, że zakaz zatrzymywania się (znak B-36) domyślnie obowiązywał wyłącznie na ulicy (z wyjątkiem sytuacji kiedy towarzyszyła mu tabliczka “dotyczy także chodnika”). Według aktualnego stanu prawnego, sam znak B-36 (jest widoczny na zdjęciach załączonych w materiale) dziś dotyczy zarówno jezdni, jak i chodnika, z wyjątkiem sytuacji, gdy – dla odmiany – pod znakiem znajduje się tabliczka z napisem “nie dotyczy chodnika”. Wtedy wjazd na chodnik jest dozwolony, ale!
Właśnie, “ale”. Parkowanie na chodniku nie jest dla każdego. Zacznijmy od treści przepisu:
Dopuszcza się zatrzymanie lub postój na chodniku kołami jednego boku lub przedniej osi pojazdu samochodowego o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 2,5 t, po warunkiem, że:
1) na danym odcinku jezdni nie obowiązuje zakaz zatrzymywania lub postoju;
2) szerokość chodnika pozostawionego dla pieszych jest taka, że nie utrudni im ruchu i jest nie mniejsza niż 1,5 m.
Art. 47. 1. Ustawy z dnia 20.06.1997 r. Prawo o ruchu drogowym
My, ludzie mamy tendencję do wybiórczego zapamiętywania pewnych faktów. Nasz mózg jest tak zbudowanym organem, że łatwiej przyswaja informacje, które w ogólnym zarysie, są dla nas korzystne. Zatem zwykle pamiętamy, że możemy zaparkować częściowo na chodniku, ale już nie każdy pamięta o pozostawieniu 1,5 metra miejsca pieszym. Zresztą nawet pozostawienie należytej przestrzeni pieszym może nie wystarczyć, bo przepis zawiera mało precyzyjny zapis “nie utrudni im ruchu”. Jeżeli ruch pieszych w danym rejonie jest bardzo intensywny policjant i tak może ukarać kierowcę, a prawo – właśnie przez ten nieprecyzyjny zapis – będzie stało po jego stronie. Generalnie apelujemy o rozsądne parkowanie z pozostawieniem odpowiednio dużej przestrzeni pieszym.
Natomiast w sytuacji, gdy na szerokim chodniku są wyznaczone miejsca do parkowania, to oczywiście samochody osobowe mogą parkować w takich miejscach wszystkimi czterema kołami. Ale nie wszystkie!
Jest jeszcze druga kwestia: dopuszczalna masa całkowita. Zapominają o tym posiadacze dużych, ciężkich SUV-ów, dużych aut elektrycznych czy zelektryfikowanych (hybryd) czy generalnie masywnych aut, których dmc przekracza 2,5 tony. Takie auto nie może parkować w ogóle na chodniku, ani w całości (czterema kołami), ani przednią osią, czy bocznymi dwoma kołami. Jeżeli pojazd ma dopuszczalną całkowitą większą niż 2,5 tony, na chodnik nie może wjechać w ogóle!
No dobrze, ale skąd np. strażnik miejski czy inne służby mogą wiedzieć, jaką dmc ma dane auto? To akurat proste. Dane każdego zarejestrowanego pojazdu są dostępne dla służb, więc sprawdzenie jaką dmc ma pojazd o takim-a-takim numerze rejestracyjnym to kwestia chwili. Oczywiście w przypadku potężnego Audi Q7, Volvo XC90 czy BMW X7 trudno mieć wątpliwości, ale już taka Tesla Model S także nie może wjechać na chodnik. Choćby jednym kołem. A nie wygląda, prawda?
Chodnik, a przejście
Parkując legalnie na chodniku, choćby częściowo, czyli spełniając wspomniane wyżej kryteria, należy pamiętać, by nie robić tego zbyt blisko przejścia dla pieszych czy przejazdu dla rowerzystów. Mówi o tym Art. 49. 1. Ustawy Prawo o ruchu drogowym, który jasno stanowi, że zabrania się zatrzymania pojazdu na przejściu dla pieszych, na przejeździe dla rowerzystów oraz w odległości mniejszej niż 10 m przed tym przejściem lub przejazdem. Co ważne, na drodze dwukierunkowej o dwóch pasach ruchu zakaz ten obowiązuje także za tym przejściem lub przejazdem.
Parkując przed przejściem dla pieszych nie tylko łamiemy przepisy, ale też stwarzamy realne zagrożenie. Nasze auto będzie po prostu przesłaniać innym kierowcom pieszych wchodzących na przejście. O ile zza samochodu osobowego jadący kierowcy mogą zauważyć dorosłego pieszego (choć jest to mocno utrudnione) to dziecka nie mamy szans zobaczyć. Parkujesz, zatem jesteś kierowcą, nie utrudniaj kierowania innym.
Warto w tym kontekście pamiętać o jeszcze jednym. O ile pojazd jest nieprawidłowo zaparkowany, ale nie stanowi zagrożenia dla pieszych czy innych uczestników ruchu, to w najgorszym razie skończy się na karze dla kierowcy. Jednak w przypadku gdy auto jest zagrożeniem, utrudnia ruch, zostanie odholowane, a to już znacznie większy wydatek dla kierowcy takiego pojazdu.
“Zaparkowałem, bo tu przecież stoją!”
Ruch na drodze to nie zachowania stadne, a rzecz uregulowana konkretnymi przepisami. W warszawskich zagłębiach biurowych przed pandemią (koronawirus z oczywistych względów zmienił sytuację, wielu pracowników biurowych pracuje zdalnie) wielokrotnie obserwowaliśmy sytuacje, kiedy auta masowo parkowały w miejscach niedozwolonych. Gdy tylko zostawała odrobina miejsca, kolejny kierowca ambitnie wpasowywał swoje auto w ciasną lukę z milimetrową precyzją, metr… od znaku zakazu zatrzymywania się i postoju. Efekt? Strażnicy miejscy później urządzali sobie “polowanie” przyjeżdżając pickupem wypełnionym blokadami na koła. Jak możecie się domyślić, wszyscy, który zaparkowali niewłaściwie zostali “zaobrączkowani”. Niepotrzebny kłopot, strata czasu i zbędny wydatek.
Dlatego kierowco, pamiętaj. Nieważne ilu przed Tobą zaparkowało w miejscu niedozwolonym. Liczba parkujących nie wpływa na przepis i znaki drogowe. Widzisz miejsce wolne w ciągu nieprawidłowo zaparkowanych aut? Zamiast wjeżdżać, poszukaj lepszej, legalnej lokalizacji. Ciężko znaleźć? Doskonale to znamy – my też jesteśmy kierowcami i mieszkamy w dużych miastach.
Parkowanie, a strony drogi
Co do zasady parkujemy po prawej stronie drogi. Na pewno tak należy robić na terenie niezabudowanym – oczywiście o ile inne przepisy nie zabraniają zatrzymywania się w danym miejscu. Na przykład nie wolno zatrzymywać się na poboczu autostrady czy drogi ekspresowej, poza miejscami ściśle do tego wyznaczonymi (na autostradach są to zwykle MOP-y, czyli tzw. Miejsca Obsługi Podróżnych).
W mieście od tej zasady są wyjątki. Na rzadko uczęszczanych ulicach o małym natężeniu ruchu, na terenie zabudowanym można parkować również przy lewej krawędzi. I to na drodze jedno lub dwukierunkowej. Tutaj niestety znowu mamy nieprecyzyjne określenie, bo co oznacza “rzadko uczęszczany” albo “małe natężenie ruchu”? To sytuacja podobna do wcześniej wspomnianej z “utrudnianiem ruchu pieszym” – rozsądek wskazany, bo policjant może mieć inne zdanie od nas w kwestii małego natężenia ruchu w danym miejscu.
Podsumowując, decydując się na posiadanie własnego auta stajemy przed kompromisem, z jednej strony auto zapewnia swobodę przemieszczania się, ale z drugiej nie zwalnia nas od odpowiedzialności. Spokój, rozsądek i poświęcenie kilku minut więcej na znalezienie właściwego, legalnego miejsca do zaparkowania samochodu będą na pewno lepszym rozwiązaniem niż utrudnianie ruchu innym i narażanie się na kary. Szerokiej drogi!