Dla niemal ćwierć miliona kierowców zdecydowanie warto. Zgodnie z danymi z sierpnia 2020 roku powstałymi w wyniku badań Carfax Europe przeprowadzonych na zlecenie IBRM Samar po polskich drogach porusza się obecnie niemal 235 tys. pojazdów sprowadzonych z Ameryki Północnej (USA i Kanady). Niestety znaczna ich część ma niezbyt chwalebną przeszłość. Pytanie, czy nabywcy byli tego świadomi.
Z danych Carfax Europe i IBRM Samar wynika, że z tych 235 tysięcy samochodów sprowadzonych zza wielkiej wody, ponad 130 tysięcy miało poważne uszkodzenia zanim do nas trafiły. Co więcej, z tej grupy 40 tysięcy aut to pojazdy, które brały udział w więcej niż jednym wypadku. Teoretycznie 130 tysięcy aut to liczba relatywnie niewielka, gdy weźmiemy pod uwagę, że w Polsce jest obecnie zarejestrowanych ok. 25 milionów pojazdów wszelkich typów (wymagających rejestracji), ale to oznacza, że ponad 130 tysięcy osób/rodzin (auta są przecież często wykorzystywane przez więcej niż jedną osobę) używa sprowadzonych do Polski aut, których przeszłość jest powypadkowa. Założenie, że wszystkie auta zostały naprawione tak jak należy jest przesadnie optymistyczne.
Auto nowe z USA? To bez sensu
Auta w USA czy Kanadzie są tańsze od swoich odpowiedników w Europie. To fakt. Dotyczy to zarówno aut nowych, jak i używanych. Różnice? Są płynne, zależą głównie od różnic kursowych pomiędzy USD a PLN. W momencie przygotowania niniejszego materiału w tabeli średnich kursów NBP jak wół stoi: za 1 dolara amerykańskiego otrzymamy 3,8976 złotego. Zatem może warto pokusić się o zakup nowego pojazdu w Stanach Zjednoczonych? Otóż nie. Jeżeli nie chce Wam się czytać poniższych informacji (są przydatne, nie tylko dla osób zainteresowanych autami z USA, ale w ogóle zakupami w USA), to przyjmijcie do wiadomości, że nie będąc mieszkańcami USA tanio nowego auta w Stanach nie kupicie.
Cena jest niższa, ale… nie zawsze
Chcąc poznać cenę nowego auta, należy podać kod pocztowy miejsca zamieszkania w USA. To o tyle istotne, że ceny aut mogą być różne w każdym stanie. W Stanach Zjednoczonych nie ma VAT-u, ale jest właśnie różny, zależnie od stanu, podatek od sprzedaży. Np. kupując cokolwiek w Delaware, Montanie, Oregonie czy New Hampshire, podatek ten wynosi 0 proc. Z tym, że podatek stanowy od sprzedaży to jeszcze nie wszystko, poszczególne hrabstwa i gminy (w stanach: municipalities) mogą ustalać własny lokalny podatek od sprzedaży, który jest niejako “dodawany” do podatku stanowego. Np. stanowy podatek od sprzedaży (sales tax) na Alasce wynosi 0 proc., ale już podatek lokalny średnio to 1,76 proc., a są miejsca, gdzie lokalne władze tego stanu życzą sobie 7,5 proc. Zainteresowanych aktualnymi danymi na temat wartości podatków stanowych i lokalnych w każdym stanie odsyłam na witrynę amerykańskiej organizacji Tax Foundation.
Największy podatek stanowy jest w Kalifornii. Bogatych Kalifornijczyków na to stać. Stawka podatku to 7,25 proc. No to patrzymy. Cena nowego VW Arteona w Beverly Hills (zadając pytanie o cenę, należy podać kod pocztowy miejsca zamieszkania, pamiętacie serial “Beverly Hills 90210”?) to od 35 995 dol. Do tego należy dodać 7,25 proc. podatku stanowego, ale to nie wszystko! Beverly Hills leży na terenie Hrabstwa Los Angeles (Los Angeles County), które to hrabstwo ustaliło własny sales tax na poziomie 2,25 proc. Do tego jest jeszcze samorząd samego Beverly Hills, choć akurat w tym przypadku władze Beverly Hills nie dodają już nic od siebie. Ich lokalny sales tax wynosi 0 proc. Zatem sumarycznie z 35 995 dolarów za nowego Arteona (w “gołej” bazowej wersji) robi się 39415 dol. Mnożymy tę kwotę przez 3,8976 i otrzymujemy 153 624 zł. To cena o ponad 9000 zł wyższa od kwoty startowej brutto za nowego VW Arteona tu: w Polsce (od 144 590 zł już z VAT). Mit upadł. Nawet kupując nowe auto w Dover (stolica stanu Delaware – podatek od sprzedaży 0 proc.) nowy VW Arteon kosztuje w przeliczeniu niecałe 140 300 zł. Taniej o ok. 4 tys. niż w Polsce, tylko co z tego? Jeszcze nie doszliśmy do kosztów sprowadzenia, oclenia i opodatkowania tu w Polsce. Zresztą, to nie jedyne ograniczenie.
Will you…? NOPE!
Nawet gdybyśmy znaleźli jakąś niesamowitą promocję na nowe auto w stanie, który nie życzy sobie żadnego podatku od sprzedaży, to dealer i tak odmówi sprzedaży auta na eksport. Producenci aut nie po to dywersyfikują ofertę na światowych rynkach, żebyś Ty Europejczyku miał sobie nowe auto taniej w Stanach kupować. Dealerzy aut w Stanach Zjednoczonych w przypadku sprzedaży auta na eksport muszą zapłacić “karę” (opłatę eksportową, jak to nazwiecie) doliczaną przez producenta.
Zresztą jest jeszcze kwestia gwarancji. Mało który producent w Polsce zdecyduje się honorować amerykańską gwarancję. Krótko mówiąc: nie opłaca się.
Co prawda teoretycznie ktoś na miejscu mógłby kupić auto w Stanach, zarejestrować na siebie, a następnie odsprzedać Tobie, ale pamiętajmy o kosztach. Za fatygę, podatkach lokalnych, kosztach rejestracji itp. Wszystko to podnosi podstawę opodatkowania (i cła) tu w Polsce. W tym przypadku zresztą jest jeszcze gorzej z gwarancją, bo jeżeli już w ogóle jakiś producent będzie honorował amerykańską gwarancję, to wyłącznie w przypadku auta z pierwszej ręki, a nie auta używanego. Co z tego, że od kogoś kupisz de facto nowe auto, które ten ktoś kupił dla Ciebie w salonie w USA, jeżeli wg producenta to nie jest już nowe auto. Jeżeli w ogóle chcesz rozważać kupno auta w Stanach Zjednoczonych to albo w sytuacji jak masz podwójne obywatelstwo, albo sprowadzasz pojazd jako mienie przesiedleńcze (wtedy nie zapłacisz w Polsce VAT-u, cła i podatku), albo – wyłącznie pojazdy używane.
Używane? Skorzystaj z fachowych pośredników.
Wiele firm w Polsce oferuje usługę sprowadzenia używanego auta zza oceanu. Profesjonalni pośrednicy są zgodni: jeżeli sprowadzać, to tylko auta z wyższej półki. Modeli popularnych po prostu nie opłaca się sprowadzać, a jeżeli już takie auto sprowadzone ze Stanów się u nas pojawia to bardzo możliwe, że mamy do czynienia z pojazdem, który ma tak “bogatą” historię, że w ogóle nie powinno być dopuszczone do ruchu po drogach publicznych.
Kupowanie samodzielne auta używanego w Stanach to fikcja. Nie znasz tamtego rynku, realiów itp. To naprawdę nie ma sensu. W przypadku skorzystania z fachowej firmy pośredniczącej mamy szanse udanego zakupu. Przede wszystkim rynek aut używanych w Stanach Zjednoczonych i sprowadzanych do Europy, to przede wszystkim auta wystawiane na aukcjach i oferowane przez firmy ubezpieczeniowe. Najczęściej są to auta po jakichś przygodach. Oczywiście nie każda “przygoda” oznacza, że jest to niebezpieczny złom. W internecie można znaleźć informacje, że auta oznaczone w USA jako “SALVAGE TITLE” należy omijać. De facto tytułów (TITLE) nazywanych niekiedy jako “tytuły własności” – choć to nie do końca ścisłe określenie – jest wiele. Faktem jest, że dokument VEHICLE TITLE jest niezbędny, by auto sprowadzone ze Stanów w ogóle można było w Polsce zarejestrować. Problem w tym, że typów VEHICLE TITLE jest bardzo wiele. W przypadku zapisów “Clear” lub “Original” mamy do czynienia z autem de facto nieuszkodzonym, rejestracja takiego pojazdu nie stanowi żadnego problemu, ale kupno naprawdę tanio auta z takim tytułem jest… mało realne. Nie ma darmowych obiadów. Salvage Title to określenie pojazdów, które wg procedury odszkodowawczej zostały określone przez ubezpieczyciela jako szkoda całkowita, ale oprócz tego wiele aut jest oznaczanych innymi tytułami, które również wskazują, że mamy do czynienia ze złomem, a nie czymś co może być dopuszczone do ruchu na drogach publicznych.
Czy to się opłaca?
Niektórym – na pewno. Jedno jest pewne, zakup i sprowadzenie auta z USA jest możliwe, ale to proces do którego powinniśmy podchodzić na chłodno i zimno kalkulować. Cena zakupu tak naprawdę jest tutaj najmniej istotna. Zdecydowanie warto skorzystać z doświadczenia fachowców zajmujących się sprowadzaniem aut z USA dla klientów od lat. Oni nie tylko znają amerykański rynek, ale też potrafią wyłapać triki nieuczciwych ludzi jeszcze w USA (W Stanach też niektórzy kombinują), jak np. tzw. title washing, czyli kombinację polegającą na tym, że wrak w jednym stanie jest kupowany przez kogoś, kto auto odpicuje, a następnie zarejestruje w innym stanie “odświeżając” tytuł auta, wreszcie wystawiając auto za cenę zaskakująco korzystną jak na auto “nieuszkodzone” (choć de facto jest to złom). Pamiętajmy, że auta amerykańskie należy dostosować do wymogów dróg europejskich i chodzi nie tylko o symetryczność amerykańskich przednich świateł, ale także np. o brak wymaganego w Polsce i Europie tylnego światła przeciwmgielnego, brak żółtych kierunkowskazów, czy niewłaściwą konfigurację układu wydechowego. Firmy pośredniczące mogą zająć się również niezbędnymi przeróbkami. O ile większość firm pośredniczących podkreśla, że najbardziej opłacają się auta najdroższe, to jest też druga strona medalu. Te najdroższe są zazwyczaj bardzo ucyfrowione, a to oznacza dużą komplikację wewnątrz pojazdu i znacznie wyższą cenę dostosowania amerykańskiego auta do europejskich wymagań.