W 2020 roku, mimo szalejącej na świecie pandemii, ta brytyjska, luksusowa marka będąca dziś własnością Volkswagena, zarobiła najwięcej w swojej 102-letniej historii. Duża w tym zasługa samochodu, o którym założycielom nawet się nie śniło. Ociekającego luksusem, podniesionego auta, które na pokład może zabrać nawet 7 pasażerów. Bentley Bentayga jest dziś jednym z najchętniej kupowanych na całym świecie luksusowych SUV-ów. Testujemy poliftową wersję First Edition z silnikiem V8.
Co się zmieniło?
W porównaniu z pierwszą Bentaygą trochę się zmieniło, choć nadal nie jest to najlepsze auto, żeby ukryć się w tłumie. Nowe, adaptacyjne reflektory z przodu zostały umieszczone wyżej. Ozdobione kryształami wyglądają trochę jak zatopiony w nadwoziu wazon z Huty Szkła Irena, ale po zmroku świecą bardzo jasno, nie oślepiają innych i po prostu pięknie błyszczą, co klienteli Bentleya powinno się spodobać. Maskę scalono z grillem, więc teraz przód jest bardziej monolityczny. Tylne światła nawiązują do Continentala. Na pierwszy rzut oka ich delikatny owal zaburza linie wysokiego, pokaźnego nadwozia, ale po dłuższym obcowaniu z autem można się do nich szybko przyzwyczaić i uznać, że właśnie tak miało być. Styliści, słysząc drobne uwagi na temat harmonii nadkoli z kołami, dopracowali szczegóły, co w praktyce oznacza, że przesunęli do przodu mocowanie przednich błotników o 10 mm, jak również cofnęli tylne koła o 10 mm. Wygładzono też tylną klapę, ale nikt z inżynierów nie pomyślał o rozwiązaniu, jakie znamy z Opla Insignii I, w którym dla bezpieczeństwa, po otwarciu bagażnika nadal były widoczne małe światła, co mogło się przydać choćby podczas awarii na drodze. Tutaj po uniesieniu pokrywy widzimy puste połacie blachy. Nie każdy też wie, że Bentayga zbudowana jest na tej samej płycie podłogowej, co Volkswagen Touareg, Porsche Cayenne, Audi Q7 czy Lamborghini Urus.
Bentley Bentayga w środku, czyli luksus z odrobiną funkcjonalności
Ciężkie drzwi otwierają się powoli i bezdźwięcznie, potrafią się same domykać, co przy ich wadze jest bardzo cennym, jeśli nie niezbędnym dodatkiem. Nowe fotele w Bentaydze są, to trzeba przyznać i nikt nam za to nie zapłacił, niebiańsko wygodne. Mają dobre ani za twarde, ani za miękkie wypełnienie, są całkiem szerokie i wyposażone w wystarczająco długie, przydatne podczas pokonywania setek kilometrów, podudzie. Obszyta dwoma rodzajami miękkiej skóry kierownica ma tak przesunięte szwy, żebyśmy nie napotykali ich palcami zbyt często. Skóra, którą obszyto wnętrze (obszyta była też podsufitka) pochodzi od krów, które nie zawierały znajomości z gzami i innymi zostawiającymi ślady owadami. Cupholdery stworzone są z plastiku, który jest niemal identyczny z tym w Skodzie Octavii, czy Volkswagenie Golfie, ale przecież gdzieś jakieś drobne oszczędności muszą być, bo na szczycie deski rozdzielczej dumnie błyszczy tarczą z masy perłowej zegarek renomowanej firmy Breitling.
Z przodu jest bardzo dużo miejsca, ale patrząc na potężną sylwetkę Bentleya z zewnątrz, spodziewaliśmy się trochę większej przestrzeni. Zamawiając Bentaygę, możemy wybrać wersję dla 4, 5 lub 7 osób. Tylna kanapa w naszej 5-osobowej wersji jest komfortowa i według z nas komfortowo może na niej podróżować dwójka pasażerów. Trzeci, umieszczony na środku ma płaskie niewygodne siedzisko, podłokietnik za podparcie pleców i szeroki tunel pod nogami. Jeśli bagażnik będzie dla was za mały, zawsze możecie dokupić oryginalny box dachowy.
Bentley oczywiście korzysta garściami z dobrodziejstw koncernu-matki, czyli Volkswagena, do którego należy. Zgodnie z aktualną modą dostajemy cyfrowe zegary o klasycznym kształcie, a na przedniej szybie wyświetlacz head-up display. Całością sterujemy przez zgrabnie wtopiony w konsolę centralną ostry i kontrastowy ekran dotykowy. Na szczęście nie skopiowano rozwiązań znanych z Volkswagena, Audi, czy Porsche i pozostawiono część tradycyjnych przycisków i pokręteł. Pokrętła są przyjemnie radełkowane, co doskonale pasuje do wizerunku Bentleya. Diabeł tkwi w szczegółach. Sporo wejść do urządzeń elektronicznych, ale USB-C. Ładowarka indukcyjna do telefonu potrafi też wzmacniać sygnał. Fani muzyki powinni zrezygnować z podstawowego 590-watowego audio i wybrać sprzęt marki Naim o mocy 1780W, emitujący nasze ulubione dźwięki przez 20 głośników rozrzuconych we wnętrzu.
Silnik V8 i mniej niż 5 sekud do “setki”
Pod maską pracuje potężne, podwójnie doładowane, benzynowe V8. W Bentaydze zresztą w tej chwili będą już tylko silniki benzynowe oraz napęd hybrydowy. Ten motor, czyli czterolitrowe V8, to prawdopodobnie najlepszy wybór, o ile nie musicie mieć zawsze najmocniejszego auta na osiedlu. Ma 550 KM i moment obrotowy rozciągnięty między 1960 a 4500 obrotów na minutę. Podczas spokojnej, zrelaksowanej jazdy pomrukuje gdzieś w oddali, ale w trybie sportowym jego dźwięk jest imponujący. Jeśli chcecie o poranku budzić wszystkich sąsiadów i dodać sobie kilka punktów do szacunku na ulicy, możecie też zamówić akcesoryjny wydech sygnowany przez renomowanego specjalistę ze Słowenii (firmę AKRAPOVIČ), w którym zamiast centralnego tłumika są proste rury kierujące spaliny na tył, gdzie wpadają w umieszczone tam przegrody, dając głęboki, intrygujący bas. Osiągi są zacne, nie tylko jak na takiego potężnego SUV-a. Ten samochód potrafi utrzeć nosa niejednej usportowionej limuzynie, czy hothachowi. Pierwsza setka pojawia się na zegarach już po 4,5 sekundy. Prędkości maksymalnej nie sprawdzaliśmy, bo i gdzie? Internet jednak mówi, że 290 km/h jest do zrobienia. Wierzymy. Za zmianę biegów odpowiedzialny jest ośmiobiegowy automat z drażniącym, plastikowym przyciskiem na szczycie dźwigni, który musimy wcisnąć, żeby zmienić bieg. Spalanie to nie jest coś, czym właściciel Bentleya zawraca sobie głowę, niemniej jednak dodamy, że Bentayga spaliła w naszym teście średnio 18 litrów benzyny na 100 kilometrów.
Jak się prowadzi Bentleya Bentaygę?
Podczas jazdy Bentley pokazuje swoją prawdziwą, luksusową twarz. Zawieszenie Dynamic Ride z adaptacyjnymi amortyzatorami, zapożyczone z Audi Q7 i Q8 dostojnie przenosi przez większość nierówności, z wdziękiem zostawia za sobą dziurawe drogi, a jednocześnie daje pewność, stabilność i trzyma auto w ryzach podczas żwawej jazdy po zakrętach, tym bardziej, że koła tylnej osi zwiększyły rozstaw o 20 mm. Oczywiście jest to 2,5-tonowy SUV, więc nie jest stworzony do ostrego wrzucania w zakręty, ale połączenie świetnych osiągów, komfortu i dobrego prowadzenia wyszło konstruktorom bardzo zgrabnie. Jadąc, nie czujesz aż tak bardzo olbrzymiej masy i tylko od czasu do czasu wyższa pozycja za kierownicą przypomina ci, że nie jest to zwykły Bentley. Czytelne i łatwe w obsłudze pokrętło do zmiany trybów umieszczono na konsoli centralnej. Nasze auto obute było w 21-calowe felgi, ale możecie też zamówić 22-calowy komplet. Dziś wśród luksusowych SUV-ów to powoli standard, a konkurencja oferuje też 23-calowe koła.
Werdykt
Bentley Bentayga w testowanej wersji First Edition razem z dodatkami wyceniony był na 210 000 Euro. O cenie nie dyskutujemy, bo kupując Bentleya, płacimy nie tylko za samochód jako taki, ale też za wizerunek, czy historię, z którymi się wiążemy. Nowy Bentley Bentayga jest bardzo spójny i czujesz się w nim po prostu jak w każdym innym, tyle że podniesionym Bentleyu, co nie jest takie oczywiste w świecie drogich SUV-ów, będących często zwykłymi, tylko przebranymi i podniesionymi autami z dużą nadwagą. Jest bardzo komfortowy i całkiem szybki. Facelift odmłodził go stylistycznie i poprawił drobne niedociągnięcia. Czy Bentayga jest po prostu horrendalnie wysoko wycenionym składakiem z magazynów Volkswagena? Nie do końca, bo choć w tym SUV-ie poza wspólną z kuzynostwem płytą podłogową, użyto też najlepszych rozwiązań z różnych koncernowych marek, to we właściwych proporcjach dodano również tradycję i należny Bentleyowi luksus. Poza drobiazgami nie widać zbędnych oszczędności. Według nas został zachowany charakter prawdziwego Bentleya i to jest największa wartość Bentaygi.