Połowa kierowców w Polsce to kobiety. Są różne, mają różne potrzeby, jedne się na samochodach znają, a drugie wręcz przeciwnie. Prezentowane poniżej auta dla kobiet to bardziej zabawa i prezentacja bardzo ciekawych nowości niż rzeczywista porada, z wyżej wymienionych powodów. My będziemy się trzymać merytorycznej strony tematu, a ocenę naszego wyboru pozostawiamy wam.
Lexus UX
Najmniejszy crossover Lexusa, mniejszy niż NX. Na rynku od niedawna, ma wszelkie cechy znanych nam doskonale aut japońskiej marki. Jest luksusowy, także jak na tę wielkość, ma fenomenalne spasowanie i jest bezawaryjny (potwierdzenie w stosownych raportach). Głównym argumentem za „kobiecością” UX-a jest osoba projektantki. To pierwsze auto, które od początku do końca zostało zaakceptowane przez pierwszą szefową inżynierów Lexusa Chikę Kako. To ona zdecydowała, że inspiracja dla tylnych świateł (była nią postać z mangi – Mazinger Z) jest właściwa. Ona także zdecydowała o innych szczegółach i całości, w tym mechanicznej.
Fiat 500
Bezkonkurencyjny włoski design. Fiat 500 pierwszej generacji stał się ulubieńcem kobiet z miejsca. Do tego stopnia, że dla mężczyzn, zainteresowanych 500-tką, odświeżono sportową markę, Abartha. Włosi, jako naród, czego się nie dotkną, zamieniają w designerskie cacuszko, tak już mają, prawdopodobnie chłonąc widoki Sieny, Rzymu, Toskanii, Florencji i Włoszek (lub Włochów, wszystko zależy od płci i preferencji). Nowa wersja Fiata 500, kiedyś produkowanego w Bielsku-Białej, na szczęście nie daleko padła od pierwszej. I dobrze.
Opel Mokka
Zupełna nowość, którą Opel – przejęty przez Francuzów z PSA (Peugeot-Citroen) – chce bardzo namieszać w świecie crossoverów, najmodniejszym obecnie z motoryzacyjnych światów (brzydko mówi się: segmenty). Poprzednia Mokka w niczym nie przypomina nowości. Najnowsza Mokka jest futurystyczna, dwukolorowa, z napędem wyłącznie elektrycznym lub spalinowym – do wyboru – dieslowskim lub benzynowym. Auta ma pokazywać nową twarz Opla, inną od wieloletniego wizerunku producenta samochodów służbowych (Insignia, Astra).
Peugeot 208
Peugeot jako marka ma swoje gorsze i lepsze chwile w historii. Kiedyś – prywatnie – Peugeotem (modelem 404) jeździł sam Enzo Ferrari, a jego trudno podejrzewać, żeby kiedykolwiek wybrał coś przypadkowego. Potem było różnie, a teraz znów jest fantastycznie. Firmą zarządza Carlos Tavares, jeden z najzdolniejszych prezesów w branży, Portugalczyk. To on zdecydował, że czas wrócić do źródeł, Peugeot i Citroen (oraz DS, o którym za chwilę) mają być innowacyjne, doskonale wyglądać i być pożądane. I są. 208 to tylko przykład doskonale zaprojektowanego auta z pazurem (dosłownie: wóz ma tylne lampy w kształcie śladów lwich pazurów, a jeśli lew to tylko Peugeot). Równie dobrze mogą panie wybrać większy model 2008 i jeszcze większe 3008 i 5008. Efekt „wow” będzie podobny.
Renault Captur
Renault odważnie mówi, że to oni stworzyli segment (brzydkie słowo) crossoverów, czyli – jak się rzekło – najmodniejszych dziś aut na rynku. Pierwszy Captur, o niefortunnej nazwie jedynie na polskim rynku (we francuskim oryginale oznacza „schwytany”), pokazał, że można zrobić udaną terenówkę niebędącą terenówką i może się ona podobać, a nie zaraz trzeba nią wjeżdżać w błoto, jak autem 4×4. Captur odszedł od ważnych dla SUV-ów rodzajów napędu na rzecz wyglądu. A druga generacja dołożyła do tego znaczne unowocześnienie, designerski pietyzm i „uproszczenie procedur” (mowa o łatwości obsługi), które nigdy nie były mocną stroną Francuzów.
Porsche Taycan 4S
Elektryk. Pierwszy elektryk Porsche i od razu najlepszy. 4-osobowa limuzyna ma wersje Turbo i Turbo S, które aż kipią energią pochodzącą z akumulatorów umieszczonych pod podłogą. Tyle tylko, że te wersje – choć imponują osiągami i cyferkami (odpowiednio 680 i 761 KM) – nie są aż tak potrzebne. A sam Taycan 4S „wystarcza”. Wóz jest nieprawdopodobnie wręcz szybki (530 KM i 407 km zasięgu lub 571 KM i 463 km zasięgu), przyspiesza do „setki” w 4 sekundy, a prezentuje się właściwie (poza drobnymi szczegółami) jak dwa razy droższe modele. Ekologia w cenie auta, zaczynającego się od 460 tys. zł.
Mercedes-AMG G 63S
Jednak postanowiliśmy wybrać coś dla fanek „aut à la Arnold”. Skoro już, postanowiliśmy pójść grubo i dać im możliwość rozważenia terenówki kanciastej, absurdalnie szybkiej, horrendalnie drogiej i… dość niedostępnej. Bo okazuje się, że przydzielone na Polskę przez Niemców egzemplarze Gelendy (pieszczotliwa po niemiecku nazwa Klasy G) rozchodzą się jak bułeczki, mimo ceny. Klasa G to legenda, która ma 40 lat, w nowej wersji jest jednocześnie ultranowoczesna i dzielna terenowa jak wersja numer 1. No i robi wrażenie chyba jak żaden inny samochód, jeśli prowadzony jest przez kobietę. Jako tańszą alternatywę polecamy, również dostępne na polskim rynku – Jeepa Wranglera, Suzuki Jimny’ego lub RAM-a 1500.
Mini Cooper
Identyczny casus, co Fiat 500, tylko w nieco droższej wersji. Nostalgia i powrót do przeszłości w rewelacyjnym wyglądzie. Po co mnożymy więc byty i dwa razy w krótkim w końcu rankingu umieszczamy ten sam „patent na sentyment” zastosowany przez producenta. Bo Mini, także w najnowszej odsłonie, podobnie jak i w pierwszej, genialnie się prowadzi. Z każdym silnikiem, w każdej wersji, jeździ jak gokart. Pewnie, dynamicznie i ze sportowym zacięciem. Są panie, które to lubią, dla nich jest więc raczej Mini niż Fiat 500.
DS3 Crossback
Marka DS to francuska nowość, zwłaszcza wobec historii Citroena, z którego została wydzielona. DS tworzy Citroeny, bazuje na nich, ale jest z wyższej półki (brzydkie słowo: premium). Zdecydowanie lepiej wyglądają auta DS-a, bo są – jak stary DS – zaprojektowane, by budzić podziw wyglądem. Która z pań tego nie lubi (to tylko taka figura stylistyczna, wiadomo, że są takie, które nie lubią). DS3 Crossback ma nietuzinkowe nadwozie i wysmakowane wnętrze. Może być też w 100 proc. elektryczny. Niezależnie od napędu zachwycać będzie podczas każdej jazdy.
Mazda MX-5
Jedyne niezbyt rozsądne auto w zestawieniu. Dlaczego? Bo dwumiejscowe. Tylko ten brak rozsądku nie jest tak naprawdę. Bo Mazda MX-5 to najpopularniejszy roadster na świecie, wygląda doskonale, nie przesadza z mocą, daje sportowe emocje i podziw tłumów, ma otwierany dach, jest przyjemna, bezawaryjna, stworzona zgodnie z koncepcją „rightsizingu” (oryginalny pomysł Mazdy, by auta miały normalne silniki, a nie motory od kosiarek z turbinami, ale zużywały paliwo jak te drugie) i długo by jeszcze można wymieniać.
Drogie panie, wybór nie jest łatwy, ale, jak widać, jest w czym wybierać.