Inżynierowie tej marki są mistrzami od łączenia piorunujących osiągów, doskonałych właściwości jezdnych i luksusu w uzależniającą mieszankę. Co prawda liftingi, które przechodzą poszczególne modele, dla niewtajemniczonych są niemal niezauważalne, ale każdy fan Porsche wie, że za niewielkimi zmianami zewnętrznymi idą zazwyczaj spore modyfikacje technologiczne. W najnowszej odsłonie sportowego samochodu rozciągniętego w czterodrzwiowym nadwoziu, czyli Panamery, pojawił się nowy, ciekawy kąsek. To Porsche Panamera 4S E-Hybrid. Daje radę?
Nowa Panamera. Zmieniona, ale delikatnie
Zmiany ocynkowanego nadwozia skręconego ze stali i z aluminium są delikatne i subtelne, ale dzięki nim Panamera odzyskała pożądaną świeżość. Tylny pas świetlny upodabnia ją trochę do Taycana, ale tylko trochę, bo to przecież zupełnie inne auta, o kompletnie innym przeznaczeniu. Przód jest bardziej sportowy i agresywny, ale linia przypominająca przedłużone 911 pozostała, może poza nadwoziem Sport Turismo, czyli sportowym kombi, które nie każdemu się podoba, ale odrobina przestrzeni więcej niektórych może do niego przekonać. Na pierwszy rzut oka widać, że to prawdziwe limo-GT. Panamera jest rozstawiona na kołach (nowe ich wzory do wyboru) nisko i szeroko jak gekon, a jej wybałuszone ślepia potrafią beznamiętnie spędzać maruderów z lewego pasa autostrady. Nie próbujcie jednak jazdy na zderzaku…
Porsche Panamera wymaga zdrowego kręgosłupa
Pewnym minusem może być wsiadanie i wysiadanie z Panamery, niezależnie od jej wersji. Jest zauważalnie gorzej niż w BMW M5, czy Mercedesie S, choć przyznam, że lepiej niż w typowych sportowcach. Jeśli twój kręgosłup nie jest pierwszej młodości, to wsiadanie i wysiadanie może wyglądać odrobinę karykaturalnie. O całym wstydzie zapomnisz jednak zaraz, jak tylko złapie cię w objęcia komfortowy fotel z rewelacyjnym zakresem regulacji, dzięki któremu niezależnie, czy masz sylwetkę dżokeja, czy sumity, znajdziesz dla siebie optymalną pozycję. Podobnie jest z tyłu. Dwa osobne fotele to moja ulubiona konfiguracja i jeśli za kierownicą siedziałby Walter Röhrl, nie miałbym nic przeciwko podróżowaniu w tym właśnie miejscu. Jednak jeśli na tylnym siedzeniu zasiądzie twoja córka w glanach, będziesz zmuszony podnieść fotel, bo miejsca na stopy jest trochę za mało. W 403-litrowym bagażniku zmieści się odrobina luksusowego bagażu, więc nie trzeba się obawiać podróży na drugi koniec Europy. Dla szczególnie wymagających Porsche ma w ofercie „system transportu dachowego Porsche”, którego maksymalne obciążenie to solidne 75 kilogramów.
Luksus, jakość i szycie na miarę
Jakość wnętrza nowej Panamery jest oczywiście na miarę Porsche. Ilekroć wsiadam do samochodów tej marki, jestem pod wrażeniem dbałości o szczegóły. Tu nie ma absolutnie żadnego pozwolenia na jakąkolwiek niedbałość, którą czasem można spotkać w Seatach, Volkswagenach, czy nawet w Audi . Nie znajdziemy trzeszczących i nieprzyjemnych w dotyku materiałów. Jakość to jedno, ale, żeby w pełni cieszyć się luksusem, musimy głęboko sięgnąć do kieszeni, bo za wszelkie opcje trzeba słono płacić. Testowany egzemplarz wyposażony był „grubo”. Obszyte skórą fotele, deska rozdzielcza, boczki drzwi, czy podłokietnik. Logo „Porsche” wytłoczone jest na wszystkich zagłówkach i podłokietniku, co nie wymaga niesamowitego wysiłku od producenta, ale sowitej dopłaty od kupującego już tak. Tyle że w tej sytuacji płacimy dodatkowo za magię marki, a nie tylko za mechaniczną prasę, która wyciska logo w bydlęcej skórze.
Nowe Porsche Panamera polubiło technologie
Jeśli masz jak ja, 180 cm wzrostu i opuścisz fotel maksymalnie w dół, to nie będziesz widział zbyt wiele, ale za to otoczony będziesz przez centralny, piękny w swej prostocie klasyczny obrotomierz z limonkową wskazówką, pozostałe wskaźniki cyfrowe i szeroką jak Wisła w Płocku konsolę środkową z potężnym dotykowym ekranem na jej szczycie i dotykowymi przyciskami otaczającymi dźwignię zmiany biegów. Duże ekrany są już wszędzie w koncernie VW. Ma je Porsche Cayenne, Volkswagen Touareg, czy Audi Q8. Od tego nie ma odwrotu. Dobrze, że jest Apple CarPlay i Android Auto i możemy spokojnie posłuchać muzyki z telefonu. Z systemem multimedialnym możemy komunikować się także głosowo. W testowym aucie była też możliwość bezprzewodowego połączenia się z internetem. Siedzący na tylnych fotelach mają do dyspozycji dwa gniazda USB.
Co napędza Porsche Panamerę 4S E-Hybrid?
Porsche Panamera 4S to hybryda plug-in, czyli samochód, który korzysta z konwencjonalnego napędu oraz z akumulatorów i silnika elektrycznego pozwalających na bezemisyjną jazdę przez kilkadziesiąt kilometrów. Silnik elektryczny ma 136 KM, litowo-jonową baterię powiększono do 17,9 kWh, a w połączeniu z podwójnie doładowaną benzynową jednostką 2.9 litra V6 ten zestaw wyczarowuje aż 560 KM i 750 Nm. Te potężne wartości pozwalają nowej hybrydowej Panamerze, ważącej, bagatela, 2 300 kilogramów, na katapultowanie się od 0 do 100 km/h w jedyne 3,7 sekundy, a od 0 do 200 km/h w 13,6 sekundy. Prędkość maksymalna to 298 km/h. Wszystkie te wartości były dość abstrakcyjne, kiedy poruszałem się po zakorkowanych drogach Warszawy, czy po wypełnionej ciasno autami Autostradzie Wolności. Jadąc w trybie elektrycznym 120 km/h po autostradzie (można się w nim poruszać do 140 km/h) Panamera 4S E-Hybrid zużywała około 24 kWh/100 kilometrów. Producent podaje zużycie paliwa w cyklu mieszanym 2,2 -2,8 litra/100 kilometrów, ale pamiętajcie, że taki wynik z dużym wysiłkiem osiągniecie tylko na pierwszych 100 kilometrach. Z naładowaną do pełna baterią, wykorzystując do końca energię elektryczną (mi starczyła na 40 kilometrów), a potem jadąc spokojnie w trybie hybrydowym. Potem wszystko wraca do normy, czyli mamy hybrydę, która oczywiście doładowuje się podczas hamowania, ale wynik spalania podczas ostrożnej jazdy w trybie mieszanym to około 10 litrów na każdą „setkę”, co i tak jest wspaniałym wynikiem w przypadku auta niewiele wolniejszego od dwukołowych „ścigaczy”. Bezpardonowe korzystanie z osiągów potrafi podwoić ten wynik. Ośmiobiegowy automat PDK to jedna z najlepszych skrzyń na rynku. Czyta kierowcę w ten sposób, że łopatki najczęściej są zbędne.
Hybrydowa Panamera zwinna jak jaszczurka
Nowa hybrydowa Panamera, mimo iż na papierze ciężka jak duże, luksusowe SUV-y, na drodze daje poczucie prowadzenia prawie sportowego samochodu. Tak to już jest, że inżynierowie Porsche umieją tworzyć układy kierownicze i zawieszenia maskujące nawet sporą nadwagę. Ta hybryda wczepia się każdym klockiem opony (testowaliśmy na zimówkach) w asfalt i wykorzystuje wszystkie pokłady przyczepności, nawet kiedy na drodze jest mokro, czy ślisko. Ogromna w tym zasługa pneumatycznego zawieszenia za jedyne 22 284 zł i skrętnej osi za 9 872 zł. Przy konfiguracji stanowczo namawiam was na zamówienie tych dwóch elementów, bo tylko z nimi wykorzystacie pełen potencjał tego auta. Panamera 4S E-Hybrid jest zwinna jak jaszczurka, ale pamiętajcie o fizyce, auto waży 2,3 tony, jeśli przesadzicie z prędkością w zakręcie, możecie spodziewać się podsterowności. We wnętrzu jest cicho i komfortowo nawet przy wysokich prędkościach. Współczynnik oporu powietrza Cx to jedyne 0,30.
Ile kosztuje Panamera 4S E-Hybrid?
Dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach, ale przecież, żeby kupić Porsche Panamerę 4S Hybrid trzeba, choć o nich wspomnieć. Ten model z roku modelowego 2021 w podstawie kosztuje 556 000 zł. Testowany egzemplarz wyceniony był na 827 759 zł. O tym, że Porsche bierze ceny z kapelusza, świadczy chociażby cena szarego lakieru Crayon (16 868 zł), która jest identyczna z wykończeniem wnętrza gładką czarną skórą (również 16 868 zł). Na pewno warto dopłacić za pneumatyczne zawieszenie i tylną skrętną oś. Doskonałe, choć drogie są również LED-owe reflektory z wiązką matrycową (10 690 zł). Z niektórymi dopłatami Porsche robi sobie z klienta mało śmieszne żarty: gaśnica za 706 zł, czy wejście USB z tyłu za 790 zł. Hmmm. Serio? Nagłośnienia BOSE za 6 714 zł nie polecamy. Gra przeciętnie, a markę można dziś spotkać nawet w 10 razy tańszych popularnych samochodach. Wybierzcie Burmestera.
Werdykt
Hybrydowy, prawie rodzinny potwór bardzo mi się spodobał. V6 kiedy trzeba, brzmi tak, że nie trzeba się wstydzić na światłach, a osiągi są godne prawdziwego Porsche. Prowadzenie, jakość, komfort – tutaj nie ma kompromisów, ale pamiętajmy, że pełnię szczęścia jazdy tym modelem odczujemy dopiero, dopłacając sporo do ceny wyjściowej. Panamera 4S E-Hybrid w standardzie ma ładowarkę pokładową o mocy 3,6 kW, przewód zasilający do zwykłego gniazdka i przewód do „siły”. Warto dopłacić za ładowarkę pokładową o mocy 7,2 kW. Ten samochód to świetne rozwiązanie dla początkujących ekologów. W mieście może palić niewiele lub prawie nic, a w trasie cieszy rewelacyjnymi osiągami. Prawie o połowę tańsza od najdroższej i najmocniejszej Panamery Turbo S E-Hybrid (700 KM, 924 000 zł w podstawie) ta wersja może być najchętniej kupowaną hybrydową wersją tego modelu. Trochę szkoda, że Porsche mimo doskonałej renomy daje tylko 2 lata gwarancji.