Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Auta używane – 10 modeli, których nie kupujcie

Auta używane to wciąż najpopularniejszy sposób na własne cztery kółka w naszym kraju. Wielu spogląda tęsknie na mocne modele klasy premium. Często jest to jednak pułapka.
auto używane na sprzedaż

Materiał ten kierujemy przede wszystkim do tych, którzy rozglądając się za używanym autem poszukują pojazdu możliwie niekłopotliwego w eksploatacji, łatwego w serwisie, takiego, które raczej nie zawiedzie podczas codziennego użytkowania. Wielu producentów na przestrzeni dziejów miało mniej lub bardziej spektakularne wpadki. O nich właśnie tu sobie opowiemy. Oto 10 aut używanych, które dla własnego zdrowia psychicznego i budżetu eksploatacyjnego należy omijać.

Znamienną cechą wszystkich poniżej wymienionych modeli, dostępnych oczywiście na rynku samochodów używanych, jest to, że są one zauważalnie tańsze od wielu aut podobnej klasy. Okazja czy haczyk? W przypadku opisywanych tu modeli zdecydowanie to drugie. Zaznaczamy, że niniejsze zestawienie jest adresowane do tych, którzy poszukują auta z drugiej ręki do codziennej jego eksploatacji. To o tyle istotne, że w przypadku pasjonatów konkretnych marek, czy kolekcjonerów nawet niezbyt udane konstrukcyjnie auta mają szansę na drugie życie, ale taką kolekcjonerską pasję (szanujemy, daliśmy temu wyraz w materiale dotyczącym inwestycji w auta klasyczne) w niniejszym artykule pomijamy, bo oznacza ona zazwyczaj zupełnie odmienne podejście do auta, niż w przypadku “zwykłych” kierowców pragnących po prostu niekłopotliwej, codziennej eksploatacji wybranego modelu.

Poniższe zestawienie nie ma wewnętrznej gradacji. To nie jest zestawienie “od najgorszego” itp. Poszczególne modele wymieniliśmy po prostu alfabetycznie. Które z tych aut byśmy ewentualnie kupili? Żadnego! Oczywiście istnieje niezerowa szansa, że któreś z wymienionych aut ktoś trafi w stanie na tyle dobrym, że samochód jeszcze długo posłuży, niemniej ryzyko wpadki i wysokich kosztów eksploatacyjnych jest na tyle duże, że jeżeli nie musimy ponosić takiego ryzyka, to zdecydowanie warto te auta sobie odpuścić. Uważni Czytelnicy z pewnością zauważą, że większość wymienionych aut to samochody raczej tej lepszej klasy. Cóż, to nie przypadek. Eksploatacja aut klasy premium tania nie jest, a gdy do tego dochodzą wpadki konstrukcyjne i wady wynikające z długoletnich zaniedbań, zakup to dopiero początek kosztów, w efekcie auto może puścić właściciela z torbami.

Audi A4 B6/B7 (roczniki 2000 – 2006)

Audi A4 B6 Avant black.JPG
Audi A4 B6 Avant – ryzyko idące w parze z popularnością tego modelu na rynku aut używanych (fot. Thomas Doerfer / Wikimedia)

Bez dwóch zdań jest to jedno z najpopularniejszych aut na rynku wtórnym. Przeglądając popularny serwis z ogłoszeniami motoryzacyjnymi znaleźliśmy aż ponad 800 ogłoszeń drugiej generacji tego modeli. Audi A4 B6/B7, bo o nim mowa, produkowane było w latach 2000-2006. Samochód uznanej marki, dość duży, wygodny, funkcjonalny (zwłaszcza w wersji Avant, czyli kombi), niektóre wersje dynamiczne, co może pójść nie tak? Bardzo wiele. Auto jest oferowane na rynku wtórnym (mówimy o wersjach – przynajmniej oficjalnie – nieuszkodzonych 😉 ) za cenę startującą od… 6000 zł. Niestety, wiele ofert na rynku to auta z fatalnym silnikiem 2.5 TDI (dotyczy wersji B6) i niewiele lepszym 2.0 TDI PD (z pompowtryskiwaczami, nie mylić z dość udanym volskwagenowskim 2.0 TD CR, który jednak w Audi A4 pojawił się już w B8). Jeżeli jeszcze do tego ktoś wam proponuje “igłę” z 2.5 TDI i bezprzęgłowym automatem Multitronic, rada jest jedna – omijać z daleka. Bogata elektronika w niemal 20-letnim aucie oznacza kłopoty i koszty, w tym przypadku motto marki “Przewaga dzięki technice” należałoby uzupełnić “ale nie przez cały czas”.

Audi Allroad A6 C5 (roczniki 2000 – 2005)

Audi Allroad A6 C5 (fot. M93 / Wikimedia)

Ponownie Audi i w zasadzie podobne mankamenty, co przy wyżej wymienionym Audi A4. Ponownie możemy w tym przypadku spotkać felerny silnik 2.5 TDI. Taki napęd znaleźliśmy w najtańszej ofercie – 7200 zł za auto z rocznika 2003. Co ciekawe podawany przez oferenta przebieg 330 tys. jest zaskakująco duży jak na model z tym silnikiem. Dla 2,5 TDI pokonanie 250 tys. km było potężnym wyzwaniem. No chyba, że właściciel bogato inwestował w auto – gdy wczytaliśmy się w ogłoszenie, to się potwierdziło masa rzeczy wymieniona, a auto opisane jako nieuszkodzone sprzedawane jest de facto z uszkodzoną skrzynią biegów. Jak to czytać? Po prostu właściciel ma już dość i chce się pozbyć kłopotu. Przypominamy o pneumatycznym zawieszeniu (drogo w serwisie!) w tym modelu.

BMW E60/E61 seria 5 (roczniki 2003 – 2010)

W momencie gdy generacja serii 5 typoszeregu E60 (sedan) i E61 (kombi, w nomenklaturze BMW – Touring) debiutowała na rynku, auto było imponująco nowoczesne. Dziś co najwyżej może potencjalnemu nowemu właścicielowi zaimponować rachunek z serwisu, który podejmie się usunięcia wszelkich usterek z zakupionego auta. Prawdopodobieństwo przekroczenia ceny zakupu wcale nie jest małe. W tym aucie naprawdę miało się co psuć. A jak mogło, to się psuło. Mnóstwo sterowników (też nawalają), kiepski, bo awaryjny diesel (zarówno starszy M47, jak i nowszy N47) i skomplikowany serwis, z którym naprawdę nieliczni (ceniący się – i słusznie) fachowcy sobie poradzą. Niezależnie od liczby możliwych awarii (w tym aucie może być ich naprawdę mnóstwo) dochodzi jeszcze problem taki, że wiele aut na rynku wtórnym jest po prostu zajeżdżonych.

W ogłoszeniach oferty tego modelu pojawiają się już od niecałych 14 tysięcy złotych (pomijamy “angliki” te są jeszcze tańsze). Z drugiej strony zadbane egzemplarze tej samej generacji potrafią kosztować ponad 50 tys. zł! I nie mówimy tu bynajmniej o M5 (to zupełnie inna liga). Z czego ta różnica? Ano właśnie…

BMW E65/E66 seria 7 (roczniki 2001 – 2009)

2006 BMW 730d (E65) sedan (2015-07-09) 01.jpg
BMW 730d E65 (fot. OSX / Wikimedia)

Któż by nie chciał mieć topowej limuzyny bawarskiego producenta? Najtańszy znaleziony przez nas model kosztuje zaledwie 13900 zł. Toż tyle co nic, ale gdy się przyjrzymy to sam właściciel twierdzi, że auto normalnie pali i jeździ, tylko pojawiły się wycieki, do tego niedomaga elektronika, zawiesza się radio i wiele, wiele więcej. w tym przypadku złośliwie rozwijany skrót BMW – Będziesz Miał Wydatek znajduje pełne uzasadnienie i nie mamy tu na myśli ceny zakupu. Z kolei w autach z tej generacji, które przynajmniej wyglądają na zadbane i doinwestowane, cena wejściowa przekracza 40 000 zł. Auto jeszcze bardziej ucyfrowione niż wspomniana wyżej seria 5, w efekcie jeszcze trudniejsze w serwisie.

BMW E90 seria 3 (roczniki 2005 – 2013)

2006-2010 BMW 335i (E92) coupe (2011-07-17) 01.jpg
BMW 335i E95 (fot. OSX/Wikimedia)

No dobrze, skoro nie warto ryzykować w większe, bardziej ucyfrowione i skomplikowane BMW, to może zgrabna “trójeczka”? Tak zapewne myśli wielu młodych kierowców marzących o własnej BMW 3, później najczęściej czar pryska. Wielu myśli: “E46 było fajne, a to jest nowsze!” – i to błąd. Paradoksalnie zadbana (czyli “wcale-nie-tak-tania”) trójka poprzedniej generacji (E46) może okazać się lepszym wyborem niż wiele dostępnych na rynku wtórnym egzemplarzy E90, o ile tylko znajdziemy E46 która nie zgniła (trudne!), ani nie została zajeżdżona przez “upalaczy”. E90 to auto dla pasjonatów. Najtańsze E90 znaleźliśmy za 10 tys. zł (tyle, że sprowadzone bez opłat, więc już na wejściu jest wydatek), ale rozstrzał na rynku jest potężny – można znaleźć też E90 za niemal 60 tys. zł i to nie z końca produkcji, lecz… z 2007 roku. Nie oszukujmy się, zadbane, kolekcjonerskie E90 dopieszczone przez hobbystę, a nie “upalacza” – kosztuje.

Jaguar S-Type (roczniki 1999 – 2007)

2001 Jaguar S-Type V6 SE Automatic 3.0 Front.jpg
Jaguar S-Type

Jaguar to kolejna marka premium, która może budzić pożądanie niektórych nabywców, ale nie będziemy was oszukiwać. S-Type może być tanie w zakupie, (znaleźliśmy gotowe do jazdy auto za 7000 zł), ale nie liczmy na bezproblemową eksploatację. Słabym punktem jest silnik, przede wszystkim należy omijać sześciocylindrowego diesla 2,7. Zapewniamy was, nie jest przypadkiem, że właśnie Jaguary S-Type z tym silnikiem są najtańsze. Z tym, że one tak naprawdę okażą się najdroższe! Wysokie koszty napraw typowe dla klasy premium niejednego odstraszyły – warto uczyć się na cudzych błędach, a nie na własnych. Warto też zwrócić uwagę, że nawet topowe Jaguary S-Type z potężną, 4,2-litrową benzyną pod maską są relatywnie tanie. 20 tys. za auto luksusowe to przecież mało, prawda? Nie, ta cena szepce Ci do ucha zwiastuny przyszłych wydatków.

Jeep Grand Cherokee WG 3.1 TD II (roczniki 1999 – 2004)

Jeep Grand Cherokee WJ/WG (fot. OSX / Wikimedia)

Duże, pojemne, funkcjonalne auto terenowe. Zapakujesz całą rodzinę, psa, sprzęt turystyczny i ruszamy w teren, prawda? Zapewne tak mogłoby pomyśleć wielu potencjalnych nabywców używanego Jeepa Grand Cherokee generacji WG (oznaczenie europejskie, amerykańskie to WJ), gdyby nie jedna bardzo poważna pułapka, a jest nią wysokoprężna, włoska, wysokoprężna jednostka napędowa o pojemności 3,1 litra produkowana przez VM Motori. Jak podsumować ten silnik jednym słowem? To bardzo proste: katastrofa! Ten awaryjny silnik da się naprawiać, ale mechanicy go nie cierpią. Motor jest trudny w serwisowaniu, ma np. osobne głowice dla każdego cylindra, czy rozrząd z kołami zębatymi, w efekcie klient który słyszy ile będzie kosztować naprawa najczęściej wyżywa się na Bogu ducha winnych mechanikach. Obstawiamy że fachowcy, którzy widzą klienta z tym autem, nagle mają terminy odległe jak na wizytę lekarza-specjalisty w NFZ, a nuż klient zrezygnuje? Jeżeli bardzo chcecie ten model, uważne poszukiwania dają szansę na użyteczny pojazd terenowy, pod warunkiem, że wspomniany silnik będziecie omijać szerokim łukiem. Już znacznie lepszy jest diesel 2,7 CRD. Najtańszy Grand Cherokee jaki znaleźliśmy kosztował 11 500 zł, ale… zgadnijcie z jakim silnikiem? Ceny modeli z potężną benzyną 4,7 litra potrafią przekroczyć 40 tys. zł, a za wersję z dieslem 2,7 CRD sprzedawcy życzą sobie często ok. 30 tys. zł – to nie przypadek.

Mercedes E-klasse W210 (roczniki 1995 – 2002)

1999 Mercedes-Benz E 240 (W 210) Elegance sedan (2011-11-17) 01.jpg
Mercedes-Benz E 240 W210 – fot. OSX / Wikimedia

Czy to możliwe, żeby auto klasy premium można było kupić za niecałe 4000 zł? Ba, znaleźliśmy generację W210 nawet za 3 300 zł, ale ta zaskakująco niska cena, to nie przypadek. Największym problemem tego auta nie są wcale awaryjne jednostki napędowe, czy drogie naprawy elektroniki, lecz… rdza. Ceny tych aut na rynku wtórnym po prostu oddają mniej lub bardziej fatalny stan karoserii i podwozia. W efekcie mimo faktu, że oceniając silnik, czy funkcjonalność mamy tu do czynienia naprawdę z przemyślanym pojazdem, to rdza niszczy skutecznie ten obraz. Co z tego, że auto jest wygodne i korzystało z dobrych jednostek silnikowych, jeżeli rdza powoduje, że może być wręcz niebezpieczne w eksploatacji? No chyba, że znajdziemy egzemplarz trzymany w garażu i pod kocem (jeżeli już to za znacznie wyższą cenę). Ale to nie my jesteśmy od opowiadania bajek…

Mercedes M-klasse (obecnie GLE) typoszereg W163 (roczniki 1997 – 2005)

97-01 Mercedes-Benz ML320.jpg
Mercedes-Benz ML320 (fot. IFCAR/Wikipedia)

Stały napęd 4×4, dużo miejsca w środku, no i gwiazda na masce! I jeszcze te ceny zaczynające się już od ok. 12 tys zł. Okazja? Jednak nie. Szczególnie dotyczy to modeli z początku produkcji (zatem najtańszych), które są samochodami bardzo słabo zabezpieczonymi przed korozją, do tego dodajmy nasz klimat i kłopoty gotowe. Jednak nawet gdy jakimś cudem trafimy na nie przegniły egzemplarz to nie wybierajmy 4-litrowego diesla 4.0 CDI, w tak wiekowym aucie czekają nas drogie naprawy osprzętu (choćby turbiny, a w tym motorze są aż dwie), na dodatek silnik ten łączony był z automatem, który nie byłby tak zły, gdyby nie miał do czynienia z 560 Nm momentu obrotowego. Koszty, koszty, koszty… końca nie widać. No chyba, że nie kupicie go jednak – nie musicie dziękować.

Porsche Cayenne I (roczniki 2002 – 2010)

2003-2006 Porsche Cayenne (9PA) S wagon 01.jpg
Porsche Cayenne S (fot. OSX / Wikimedia)

Porsche Cayenne pierwszej generacji to swoisty fenomen motoryzacji. Auto po wejściu na rynek było mocno krytykowane przez branżę, dziennikarze motoryzacyjni wszem i wobec wieszczyli upadek niemieckiej marki. Faktem jest, że w 2002 roku kondycja Porsche była… kiepska. Ale to właśnie Cayenne okazało się dźwignią, która podniosła firmę z kolan i umieściła na piedestale, gdzie tkwi po dziś dzień. Czyli co, świetne auto? Hmm, nie do końca. Cayenne tej generacji można znaleźć dziś na rynku wtórnym już nawet za 25 tysięcy zł z mocnym 340-konnym 4,5-litrowym V8 pod maską, ale silnik ten cieszy się umiarkowaną trwałością. Jedno wiadomo na pewno – jego naprawa może znacznie przekroczyć (i to wielokrotnie) cenę zakupu auta. Co prawda w 2009 roku pojawił się Cayenne z volkswagenowskim dieslem V6 3.0 TDI, ale w tym przypadku ceny oscylują raczej wokół 50 tys. zł. Poza tym Porsche i diesel z poliftowego VW Touarega pierwszej generacji? No sami odpowiedzcie…

Generalnie kupno używanego auta klasy premium wymaga naprawdę dużej odwagi i… odpowiedniego budżetu, bo cena będzie tylko początkiem. Serwisowy pakiet startowy w przypadku tej klasy aut może oznaczać podwojenie kwoty jaką życzy sobie sprzedawca. Zawsze warto o tym pamiętać. Rozsądek przede wszystkim.

Total
38
Shares