Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Były policjant zdradza, czy w Polsce komukolwiek zależy na bezpieczeństwie

Dlaczego zmiany w polskich przepisach wprowadzane są tak opornie? Co powinno się zmienić na naszych drogach?

Piesi mieli mieć bezwzględne pierwszeństwo dochodząc do przejścia. Świeżo upieczeni kierowcy mieli mieć obowiązek odbycia dodatkowego szkolenia. Mandaty miały być wyższe, a limity prędkości miały być niższe. Miały. Z zapowiedzi polityków od lat nic nie wychodzi. Rozmawiamy z Wojciechem Pasiecznym, byłym policjantem, wiceprezesem fundacji Zapobieganie Wypadkom Drogowym.

Piesi na polskich drogach nie mogą czuć się bezpiecznie nawet na przejściach. fot. shutterstock

Juliusz Szalek: Dlaczego zmiany dotyczące ruchu drogowego idą w Polsce tak opornie?

Wojciech Pasieczny: – To dobre pytanie. Zawsze mnie to zastanawiało, odkąd zostałem policjantem a później, już na emeryturze działając w fundacji Zapobiegania Wypadkom Drogowym. Po tych wszystkich latach myślę, że chodzi tutaj o jakiś czynnik polityczny. Bo za rządów wszystkich, dosłownie wszystkich opcji politycznych nie wprowadzono ostatnio żadnych znaczących zmian, żadnych dodatkowych kontroli czy restrykcji. A statystyki mamy przecież fatalne.

Juliusz Szalek: No ale na bezpieczeństwie powinno zależeć wszystkim. Myśli Pan, że zaostrzenie przepisów to zmiany, które mogą się nie spodobać kierowcom, czyli wyborcom?

Wojciech Pasieczny: 20 milionów kierowców to spory elektorat, a ci kierowcy mają znajomych, swoje rodziny – to naprawdę duża grupa. Wie Pan, śledzę różnego rodzaju dyskusje, także w internecie i śmieszą mnie opinie, że rządzący, wprowadzając np. dodatkowe kontrole i podnosząc mandaty, naruszają swobody obywatelskie i drenują nasze kieszenie. Tak twierdzą polscy kierowcy. Proszę zauważyć, że ten sam kierowca, który wypisuje takie opinie, jak wyjedzie do Niemiec, Szwecji, Holandii czy Norwegii jeździ przepisowo. Tam nie postrzega jazdy zgodnej z limitami prędkości jako ograniczania swobód a mandat jaki grozi za nieprzestrzeganie przepisów, nie jest dla niego drenażem kieszeni. Tam jedzie zgodnie z przepisami i kropka.

Juliusz Szalek: No tak, ale są przepisy, które można przeprowadzić przez ścieżkę legislacyjną błyskawicznie. Ostatni przykład to korytarz życia.

Wojciech Pasieczny: Korytarz życia rzeczywiście był bardzo potrzebny i został wprowadzony w trybie pilnym. Podobnie jak jazda na suwak. Proszę zauważyć, że te przepisy nie są restrykcyjne. Dają one możliwość dotarcia służbom ratunkowym szybciej do miejsca zdarzenia, a suwak rozładowuje korki i usprawnia ruch. Natomiast tam, gdzie chodzi o restrykcje, czyli np. ograniczenie prędkości i wiąże się to z mandatami, to zawsze pojawiają się trudności.

Swoją drogą o ile przepis dotyczący jazdy na suwak jest bardzo dobry, to zabrakło profilaktyki i informacji. I dzisiaj widzimy, że wielu kierowców nadużywa tego zapisu, nie wiedząc, o co tak naprawdę w nim chodzi.

A taki przepis, który za przekroczenie prędkości o 50 km/h w obszarze niezabudowanym umożliwia zatrzymania prawa jazdy na trzy miesiące, wchodzi w sposób opieszały. Zresztą po raz kolejny została odłożona w czasie z bliżej niewyjaśnionych przyczyn.

Juliusz Szalek: To, co powinno się zmienić, żeby zmienić dramatyczne statystyki? W ubiegłym roku w całej Unii Europejskiej spadliśmy z piątego na trzecie miejsce. Więcej ofiar śmiertelnych jest tylko w Bułgarii i Rumunii. Co kierowcy robią źle?

Wojciech Pasieczny: Chciałbym zwrócić uwagę na jeden pomijany a bardzo istotny fakt. Oprócz ilości ofiar śmiertelnych znacznie istotniejsze jest to, że nasze wypadki są bardziej niebezpieczne niż te, w innych państwach Unii Europejskiej. W ubiegłym roku w Polsce w wypadkach ginęło średnio 9 osób. Dla porównania w Niemczech ten współczynnik wynosi 1,2. Jeśli prześledzimy statystyki z okresu pandemii, gdzie obowiązywał zakaz poruszania się i widać to było na pustych ulicach, okazuje się, że liczba wypadków zmalała, ale ich śmiertelność wzrosła. Uwaga do 17 osób na każde 100 wypadków.

Zatem wracając do Pana pytania, oprócz zmian w przepisach, trzeba prowadzić profilaktykę, profilaktykę i jeszcze raz profilaktykę. Edukację i wychowanie komunikacyjne od najmłodszych lat. Od przedszkola poczynając. Oczywiście policja, straż miejska prowadzą wykłady, odwiedzają szkoły, mają w swoich strukturach sekcje do takich działań, ale to nie jest rozwiązanie systemowe. Do wszystkich nie są w stanie pójść, bo jest ich za mało.

Juliusz Szalek: Edukacja jest ważna, ale jeśli nie zrobimy odważnych kroków, to sytuacja się nie poprawi. Idealnym przykładem jest zmiana, jaką uchwalono w 2013 roku, którą okrzyknięta od razu rewolucyjną. Nakładała ona na świeżo upieczonych kierowców obowiązek odbycia kursów doszkalających, w pierwszym półroczu posiadania prawa jazdy. Nie muszę dodawać, że zmiana do dzisiaj nie weszła w życie.

Wojciech Pasieczny: Dokładnie, zmiany zostały po raz kolejny przesunięte i sądząc po tym, co się dzieje w ministerstwie, wydaje mi się, że one nigdy nie wejdą w życie. Widziałem nastawienie osób odpowiedzialnych za te przepisy i to wszystko zmierza ku temu, by ich niestety nigdy nie wprowadzić. A uważam je za bardzo istotne, bo z jednej strony dawały młodemu kierowcy parasol ochronny i czas na nabranie doświadczenia, z drugiej nakładały na niego szereg ograniczeń z prędkością na czele.

Co jest najlepszym elementem dyscyplinowania kierowców? Bezwzględność kary, czego u nas nie ma. Każde wykroczenie w ruchu drogowym powinno być ukarane. Tak jak jest w Niemczech. Nawet za nieduże przekroczenie prędkości, o kilka kilometrów jest mandat. Nieduży, ale jednak to kara. A my się dziwimy, że nawet za takie niby kilka kilometrów ściga nas policja.

Juliusz Szalek: Mam wrażenie, że nie potrafimy sobie poradzić także w fundamentalnych kwestiach. Na przykład w sprawie pieszych.

Wojciech Pasieczny: Prawda. A przecież pieszy jest szczególnie zagrożonych w ruchu drogowym. Cały czas toczy się spór, trwa dyskusja, kiedy pieszy ma pierwszeństwo, gdzie ma pierwszeństwo itd. Zmiana przepisów miała wejść od 1 lipca, no i znowu nie weszła. Już za poprzedniej kadencji miały wejść te zmiany, też się nie udało. Wtedy pamiętam, że projekt upadł głosem jednego senatora.

Na szczęście polscy kierowcy w tym temacie przerośli parlamentarzystów i coraz częściej obserwuję, poprawne zachowanie przy przejściach. Dziękuję wszystkim, którzy już się stosują do przepisu, którego nie ma. To nadal nie jest rozwiązanie systemowe.

Juliusz Szalek: Nie potrafimy też szybko reagować na otaczające nas zmiany. Przykład to bałagan związany z elektrycznymi hulajnogami, które stały się uczestnikami ruchu i to nie tylko na chodnikach, ale i na ulicach.

Wojciech Pasieczny: Jest projekt ustawy, nasza fundacja zgłosiła nawet w czasie konsultacji społecznych pewne uwagi, ale projekt leży. Obawiam się, że jak już się go wprowadzi, to będzie to znowu tryb bez edukacji, profilaktyki i informacji.

Juliusz Szalek: Może zatem nikomu w Polsce na poprawie bezpieczeństwa nie zależy?

Wojciech Pasieczny: Boli mnie, że w mediach bardzo mało mówi się o przepisach ruchu drogowego i o bezpieczeństwie w ogóle. Panie redaktorze, gdy jadę samochodem i w radiu słyszę po raz kolejny reklamę, co mam wziąć, żebym był prawdziwym mężczyzną, albo co kobieta powinna zrobić, gdy ma infekcję intymnych części ciała, to przepraszam, ale mam dość. Dlaczego w międzyczasie nie powiemy o tym, że zbliżając się do przejścia dla pieszych, powinieneś zwolnić. Brakuje mi takiego przekazu w środkach masowego przekazu.

Juliusz Szalek: Ale nie jest to rola fundacji, choćby takich, w jakiej Pan działa? To fundacje i organizacje pozarządowe powinny się tym zajmować.

Wojciech Pasieczny: Zadbanie o bezpieczeństwo obywatela należy do obowiązków państwa, czyli rządu. To przecież rząd wprowadza, a w zasadzie powinien wprowadzać przepisy poprawiające bezpieczeństwo. Powinien też poprzez swoje instytucje inicjować i propagować, także w mediach, działania profilaktyczne. Szczególnie w mediach publicznych.

W państwach, w których motoryzacja jest bardziej rozwinięta programy profilaktyki emitowane są w czasie najlepszej oglądalności. I nikogo to nie dziwi, bo przecież każdy jest uczestnikiem ruchu. Jeśli nie kierowcą to pieszym, rowerzystą czy motocyklistą. U nas tego po prostu nie ma. Rozumiem, że reklamy dają pieniądze, ale na pomoc, leczenie i odszkodowania ofiarom wypadków drogowych wydajemy rocznie ok. 40 mld zł. Jeżeli tylko o połowę ograniczymy liczbę tych ofiar, to 20 mld zostanie w budżecie państwa.

A organizacje pozarządowe? Organizacje prowadzą taką działalność, ale na znacznie mniejszą skalę i nie zastąpi to działań ogólnopolskich.

Total
5
Shares