Odbierając Alpine A110S ze Szkoła Bezpiecznej Jazdy Renault, zastanawiałem się, jaka faktycznie jest 110-tka. Czy będzie to retro cukierek, który próbuje skapitalizować nostalgię związaną z romantycznym logo na masce? A może będzie to pełnokrwista interpretacja klasycznej formuły lekkiego auta sportowego? Rzeczywistość pokazała mi, że Alpine to o wiele więcej, niż tylko świetny fun-car.
Po pierwsze prowadzenie
Ponieważ mamy do czynienia z autem stricte sportowym, to kluczowe jest, w jaki sposób się prowadzi. Dialog na linii samochód-kierowca w dużej mierze odbywa się za pośrednictwem kierownicy i dlatego tak istotna jest precyzja tego układu. Ten w Alpine jest esencjonalny, skoncentrowany i ma świetnie dobrane przełożenie. Dzięki temu każda zmiana kierunku jazdy jest zabójczo przyjemna i ma chirurgiczną precyzję. Ponieważ S-ka waży jedynie 1114 kg, to nie tylko świetnie skręca, ale też rewelacyjnie przyśpiesza. 292-konny motor dosłownie rwie się do jazdy przy każdej prędkości. Setka pojawia się na wyświetlaczu po 4.4 sekundy od startu, a prędkość maksymalna wynosi 260 km/h.
Silnik Alpine A110S
Sam nie wiem, co uznać za najlepszą cechę tego silnika. Czy fakt, że jest centralnie umieszczony za fotelami? A może to, że tak świetnie wkręca się na obroty? Najfajniejszą własnością czterocylindrowego 1.8 turbo (zdradzimy, że niemal identyczny jak w Megane R.S., czy Espace) byłby najprawdopodobniej jego dźwięk. Byłby, ponieważ jest jeszcze jedna rzecz, którą ten motor robi nawet lepiej. Chodzi tu o sposób, w jaki obchodzi się z paliwem. Alpine potrafi zużyć 8 l benzyny na odcinku 100 km. I nie jest to wynik laboratoryjny. Właśnie taka ilość etyliny była wystarczająca na każde 100 km polskiej autostrady A2. Przy tak rozsądnym apetycie na benzynę nie przeszkadza nawet niewielki, 40-litrowy zbiornik paliwa, który umieszczony jest z przodu pojazdu.
Gdzie ukryty jest sport?
Aluminiowa struktura nadwozia nadaje Alpine ogromną sztywność, jakiej oczekiwałbym od supersamochodu dużo większego kalibru. Na dodatek w S-ce mamy o 50% sztywniejsze sprężyny i niższe o 4 mm zawieszenie niż w słabszej A110 Pure. Dzięki doskonałemu zestrojeniu układu jezdnego (notabene firma Alpine właśnie stała się pełnoprawnym zespołem F1) nawet najmocniejsze A110S nie wymaga nadmiernie szerokich opon. 18-calowe felgi są obkute w opony Michelin Pilot Sport 4 o szerokości 215 mm na przedniej osi i 245 mm z tyłu. To odświeżające zobaczyć, że nie potrzeba 22-calowych lewiatanów z oponami o szerokości walców drogowych, żeby szybko jeździć.
Jest też komfort
Wydawałoby się, że mierzący niewiele ponad 4 metry długości dwuosobowy „samochodzik”, który ledwo odstaje od ziemi nie ma prawa być komfortowy. Po raz kolejny Alpine pozytywnie zaskoczyła. W pamięci miałem swoją przygodę z Mazdą MX5 ND. Z pewną dozą goryczy wspominam czas spędzony w ciasnym wnętrzu japońskiego roadstera. Sądziłem, że w tym wozie będę miał podobne odczucia. Okazało się, że kabina Francuza jest dużo szersza oraz po prostu większa. Tym sportowcem można nawet wozić dziecko do szkoły lub jeździć po zakupy do supermarketu. Przedni bagażnik pod maską pomieści 100 litrów bagażu. Tylny za silnikiem ma prawie identyczną pojemność (96 l).
Efekt WOW
Nawet mój kilkuletni syn był oczarowany podróżą w tym aucie. Zresztą nie tylko on. Pod przedszkolem inne dzieciaki żywiołowo oglądały A110. To, co wyróżnia Alpine spośród innych sportowych aut, to fakt, że budzi sympatię nie tylko u 4-latków. O tym wozie porozmawiać chce praktycznie każdy i są to zwykle bardzo miłe konwersacje. Na przykład przed sklepem spożywczym zagaił do mnie staruszek i gratulował wyboru, zachwycając się nad walorami estetycznymi szarego coupé. Innym razem na stacji benzynowej pracownik zza lady nie wytrzymał i spytał się, czy go przewiozę. Zgodziłem się. Dlaczego więc Alpine tak bardzo się podoba?
Elegancki sznyt
Matowy lakier w Szary Tonnerre dyskretnie podkreśla subtelne proporcje karoserii. Ten samochód nie ma w swojej stylistyce ostrych przecięć, czy agresywnych spoilerów. Nie uświadczymy tu również ostentacyjnych przetłoczeń. A110 stawia na delikatnie poprowadzone linie połączone łagodnym łukami, w które wkomponowane są najważniejsze otwory oddechowe. Obły przód świeci czterema pierścieniami LED, co wygląda po prostu wspaniale. Na dodatek widok czterech odseparowanych lamp w lusterku wstecznym sprawia, że inni uczestnicy ruchu od razu ustępują nam drogi.
Alpine A110S ma też wady
Nic nie jest idealne, ale ten samochód jest po prostu wyjątkowy i bardzo chciałem wybaczyć mu każde jego niedociągnięcie. Z pewnością są osoby, dla których wadą okażą klamki i inne elementy wnętrza zapożyczone z „cywilnych” modeli koncernu RNM. Być może są kierowcy, dla których „zamiatanie” tylną osią na pełnym gazie będzie stanowiło dyskomfort. Ja podczas przygody z Alpine zauważyłem tylko jeden istotny problem. Mianowicie przyciski do sterowania szyb oraz hamulca ręcznego są umieszczone na środkowej konsoli dość blisko siebie. Zdarzyło mi się nacisnąć ręczny w przekonaniu, że uchylam szybę. Na szczęście naciśnięcie kontrolera hamulca postojowego nie spowodowało żadnego efektu, ale co byłoby, gdybym chciał podnieść szybę i po prostu zaciągnąłbym „łapę”? Inny, niewielki problem to kiepskie nagłośnienie. Osobiście nie szukałem w tym aucie doznań muzycznych, ale logo Focal zobowiązuje do czegoś więcej.
Ile kosztuje Alpine A110S
A110S jest wycenione w Polsce na kwotę 293 000 zł i jest to samochód praktycznie kompletny. Dopłaty wymaga matowy lakier Szary Tonerre, który kosztuje 22 140 zł, ale w ofercie są też bazowe odcienie w cenie np. 3.690 zł za czarny połysk. We wnętrzu można zdecydować się na wspomniane głośniki Focal za 2 583 zł, co osobiście odradzam. Tę kwotę sugeruję spożytkować na pakiet schowków (2 170 zł).
Podsumowanie
Po spędzeniu kilku dni z tym rasowym coupé mam ochotę rzec tylko jedno: Alpine A110S jest genialne i kropka. Obawiałem się, że ten bolid okaże się miksem części przeznaczonych do osobówek, który ma za zadanie jedynie mile łechtać ego swojego właściciela. Myliłem się. Alpine A110S to samochód natchniony. Francuzi, projektując go, wykorzystali całą swoją inteligencję, wiedzę oraz miłość do sportowych samochodów i dzięki temu udało im się powołać do życia istne arcydzieło.
Za około 300 000 zł możemy stać się posiadaczami auta istotnie wybitnego. To czarujące coupé z łatwością mieści dwie rosłe osoby i zapewnia wrażenia z jazdy zarezerwowane dla supersamochodów za ułamek ich ceny. Hasło reklamowe marki Alpine brzmi „Smile machines since 1955”. Nie wiem, jak z tego założenia wywiązywały się wcześniejsze modele, ale w przypadku A110S jest jak najbardziej prawdziwe. Najlepszy dowód to fakt, że jednym z klientów Alpine jest Gordon Murray, główny konstruktor Mclarena F1.