Minivany powoli wymierają, ale i wśród nich znajdziemy takie modele, które od lat są bardzo cenione wśród użytkowników. Jednym z nich jest Ford S-Max.
Model ten sprzedaje się nadal na tyle dobrze, że Ford postanowił go unowocześnić, a dokładnie zastosować w nim napęd odpowiadający dzisiejszym standardom ekologii. I tak właśnie powstał hybrydowy S-Max.
Zobacz nasz test rodzinnego SUV-a marki Ford. Modelu Ford Kuga
Ma być oszczędnie
Za napęd w tym modelu opowiada 2,5-litrowy silnik benzynowy, który pracuje w cyklu Atkinsona, litowo-jonowy akumulator o pojemności 1,1 kWh, silnik elektryczny i bezstopniowa skrzynia biegów eCVT. Moc układu to 190 KM przy 5500 obr./min, a moment obrotowy wynosi 200 Nm i osiągany jest przy 2000 obr./min. Jak działa układ? Jak klasyczna hybryda. Akumulator jest ładowany przez silnik spalinowy, a także np. podczas hamowania czy jazdy wybiegiem i oddaje zgromadzoną energię, gdy jest taka potrzeba. Dzięki temu np. możemy ruszyć jedynie na energii elektrycznej, delikatnie tocząc się na krótkim dystansie, czasami uda się przejechać „na prądzie” też krótki odcinek podczas ruchu miejskiego. Zdecydowanie ważniejsze jest to, że silnik elektryczny wspomagając spalinowy, pozwala obniżyć zużycie paliwa.
Przejdźmy od razu do konkretów. To ile paliwa zużył S-Max podczas testu?
W ruchu miejskim 6,0-6,3 l/100 km, podczas jazdy z prędkościami autostradowymi 7,0-7,7 l/100 km, na trasie szybkiego ruchu (100-120 km/h) – 6,5-7,0 l/100 km. W ruchu lokalnym, gdy strzałka prędkościomierza nie przekraczała 100 km/h – 5,2-5,4 l/100 km.
Średnio dało to wynik 7,0 l/100 km i jest on wyższy od podawanego przez producenta o 0,6 l/100 km. Ponieważ nie należę do osób, które potrafią oszczędzać, więc z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że fabryczne zużycie paliwa jest do osiągnięcia. I od razu warto dodać, że jak na auto mierzące 480 cm długości, 195,5 cm szerokości, 166 cm wysokości i ważące, w zależności od wersji wyposażenia od 1902 do 1947 kg, to wynik lepiej, niż dobry.
Ford Puma, ten crossover daje frajdę z jazdy. Test
Ford S-Max. Jest komfortowo
Napęd przekonuje kulturą pracy. Praktycznie od najniższych obrotów nie brakuje mocy, auto przyspiesza płynnie, bardzo dobrze zachowuje się także skrzynia biegów. Nawet przy nagłym przyspieszeniu, silnik nie „wyje”, co jest charakterystyczne dla wielu bezstopniowych skrzyń biegów, a we wnętrzu jest zawsze cicho. Komfort podróży autem jest bardzo wysoki a składa się na to wiele czynników. Zawieszenie bardzo sprawnie niweluje nierówności, obsługa auta jest prosta i czytelna, pozycja za kierownicą wygodna, a widoczność z miejsca kierowcy wręcz wzorowa. Układ jezdny jest dobrym kompromisem pomiędzy komfortem resorowania a bezpieczeństwem prowadzenia. Z tego Ford był zawsze znany. Auto bez wad? No nie. Ale te, które można wskazać są bardzo subiektywne i dotyczą wnętrza. Ma ono, jak cały model, już swoje lata i odstaje od najnowszych konstrukcji. Dotyczy to szczególnie centralnego, wbudowanego w deskę, dotykowego monitora do obsługi systemów multimedialnych. Dla wielu osób będzie to zaletą, bo nie każdy lubi wielkie, wystające z kokpitu tablety.
Przestrzeni nie zabraknie
Komfort jazdy oraz napęd to oczywiście bardzo ważne punkty w ocenie auta, ale to, za co S-Max jest tak ceniony, to jego przestronność. Auto dostępne jest w wersji 5- lub 7-osobowej (dopłata do trzeciego rzędu siedzeń wynosi 7300 zł).
Co najważniejsze, w drugim rzędzie znajdziemy trzy wygodne, pełnoprawne fotele, a to nam mówi, że z tyłu wygodnie podróżować będą trzy osoby. I mogą być one naprawdę wysokie. Dzięki temu, że fotele są indywidualnie przesuwane, mają zmienny kąt nachylenia oparć, znajdziemy i odpowiednią ilość miejsca na nogi, i wygodną, dopasowaną do każdego pozycję. Testowany egzemplarz był wyposażony w trzeci rząd siedzeń. Osobom powyżej 160 cm wzrostu nie będzie tu wygodnie i muszą traktować dodatkowe siedzenia jako awaryjne do podróży na krótkich trasach. Niższe nie powinny narzekać na brak komfortu.
Kilka słów o przestrzeni ładunkowej. Gdy wykorzystamy 5 miejsc, bagażnik wersji 7-osobowej zapakowany do dachu pomieści 965 litrów lub około 630 l do tylnej półki. Dodatkowe siedzenia zajmują około 70 litrów, zatem te same parametry przy wersji 5-osobowej wynoszą odpowiednio 1035 i 700 litrów. Gdy wykorzystamy 7 miejsc pozostanie nam do dyspozycji 285-litrowa przestrzeń ładunkowa. Podsumowując – niezależnie czy wybierzemy wersję 5- czy 7-osobową, S-Max jest bardzo funkcjonalnym i niezwykle pakownym autem dla pięcioosobowej rodziny.
Całkiem dobrze wyceniony
Ceny hybrydowego S-Maxa zaczynają się od 155 300 zł za wersję wyposażenia Titanium. Testowana przez nas ST-Line to wydatek 170 900 zł, a topowa – Vignale – 187 800 zł. Oczywiście dla przeciętnego Kowalskiego są to ceny bardzo wysokie, ale przy galopującej motoryzacyjnej drożyźnie, na tle konkurencyjnych aut ceny są atrakcyjne. Tym bardziej, że już podstawowa odmiana jest przyzwoicie wyposażona. A samo auto na pewno jest bardziej funkcjonalne, niż SUV o porównywalnych gabarytach. Bardzo dobry wybór dla rodzin, które kierują się bardziej pragmatyzmem i wygodą niż modą.