Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Fotoradar – obalamy mity

Fotoradar to urządzenie “znienawidzone” przez wielu kierowców. Obalamy kilka popularnych, lecz niesłusznych poglądów na ich temat.
Fotoradar
Fotoradar (fot. Shutterstock)

Kto z nas nie dostał mandatu? W Polsce kierowcy notorycznie przekraczają prędkość. Tym samym jakaś część otrzymuje co jakiś czas w “prezencie” zdjęcie od ITD (zarządcy sieci fotoradarów stacjonarnych), albo zostaje ukarana przez patrol dokonujący pomiaru. Wystarczy jednak wrzucić fotę z radaru w Sieć i już mamy zalew wszelkiej maści “ekspertów: a to zdjęcie niewyraźne, a to wiele samochodów na fotce, więc “nie wiadomo kto winny”, a to pomysły ze “sprayem na tablice” i wiele więcej. Wystarczy wiedzieć jak działają fotoradary, by zrozumieć, że niektóre “porady z fejsa” nie mają racji bytu i co najwyżej nam zaszkodzą zwiększając koszty.

Fotoradar – jak to działa?

Każdy wie, prawda? Mamy urządzenie emitujące wiązkę mikrofal, która padając na jadące (zbliżające się lub oddalające od urządzenia) auto jest odbijana, a następnie odbita wiązka jest analizowana (efekt Dopplera) i mamy wynik: prędkość pojazdu. Jeżeli jest ona zbyt wysoka, wykonywane jest zdjęcie. W końcu taką zasadę działania sugeruje sama nazwa: foto-radar. Z tym, że urządzenia do pomiaru prędkości, które faktycznie emitują wiązki to tylko część ekwipunku wykorzystywanego przez służby w celu temperowania kierowców ze zbyt ciężką nogą. Zresztą stopniowo już wycofywana jako sprzęt przestarzały i mało precyzyjny.

Fotoradar stacjonarny TrafiStar SR 520
Fotoradar stacjonarny TrafiStar SR 520 – ten model niczego nie emituje, ale jest w stanie mierzyć prędkość wielu pojazdów na różnych pasach ruchu (fot. Lifor)

Obecnie w wielu miejscach funkcjonują urządzenia, które z fotoradarami mają wspólną jedynie nazwę, ale działają na zupełnie innej zasadzie. W ogóle nie wysyłają jakiejkolwiek wiązki, a pomiar dokonywany jest na podstawie odczytów z pętli indukcyjnych zainstalowanych w samej drodze, niezależnie na kilku pasach ruchu. Natomiast sprzęt widoczny dla kierowcy (słupek fotoradaru) ma już tylko jedno zadanie: wykonać zdjęcie (a dokładniej: serię zdjęć). W przypadku takich urządzeń używanie jakichkolwiek wykrywaczy fal radiowych/mikrofal (potocznie zwanych antyradarami) jest całkowicie nieskuteczne. Takie urządzenia mają jeszcze tę zaletę, że oprócz rejestrowania prędkości przejazdu wykrywają również np. przejazd na czerwonym świetle.

GITD w 2020 roku ogłosił również, że klasyczne fotoradary będą zastępowane tzw. lidarami, czyli laserowymi fotoradarami. Te urządzenia są znacznie bardziej precyzyjne od zwykłych, klasycznych fotoradarów pracujących w paśmie X (10,55 GHz), paśmie K (24,125 Ghz) czy Ka (34,36 GHz). Zamiast fal radiowych lidar emituje wiązkę laserową w podczerwieni (nie ma ryzyka oślepienia kogokolwiek). W pierwszej kolejności zmodernizowana ma być sieć CANARD czyli Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym. Lidar bez najmniejszego problemu jest w stanie zarejestrować przekroczenie prędkości w gęstym ruchu ulicznym przez wiele samochodów, ponadto urządzenia te są w stanie mierzyć również odległości pomiędzy pojazdami, dzięki czemu służby otrzymają narzędzie umożliwiające karanie za “jazdę na zderzaku” – szczególnie niebezpieczny proceder zwłaszcza na drogach szybkiego ruchu i autostradach.

Zróżnicowanie urządzeń oznacza, że wiele popularnych opinii na temat pomiarów z fotoradarów czy mitów związanych z przesłanymi przez GITD zdjęciami pomiarowymi ukaranym kierowcom nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Przyjrzyjmy się kilku takim popularnym przekonaniom.

Zdjęcie bez widocznej twarzy? – “Nic mi nie zrobią”

Błąd. Po pierwsze masz obowiązek wskazać sprawcę wykroczenia. Jeżeli tego nie zrobisz, wtedy możesz otrzymać mandat (zwykle wyższy – 500 zł) za niewskazanie sprawcy, ale – i tu uwaga! – to już zależy od funkcjonariusza, bo równie dobrze może on skierować sprawę do sądu. Jeżeli tak się stanie to wtedy niemal na pewno zapłacimy znacznie więcej. Co prawda znana jest nam niedawna sprawa właściciela samochodu, który został uniewinniony za niewskazanie sprawcy wykroczenia (nie chodziło o prędkość, a o niewłaściwe parkowanie – co może mieć znaczenie). Wyrok taki zapadł jednak dopiero w drugiej instancji. Czy to oznacza, że teraz każdy kto nie wskaże sprawcy wykroczenia uniknie kary? Fora “skrzywdzonych” piratów drogowych już triumfują, ale pamiętajmy, że w Polsce nie ma prawa opartego na precedensie, każdy Sąd bada każda sprawę niezależnie, zatem jeżeli liczysz, że unikniesz kary bo nie wskażesz sprawcy, to najprawdopodobniej się… przeliczysz.

Wiele samochodów na zdjęciu – “to nie ja, to ten drugi!”

No cóż, nie. Tego typu tłumaczenia były możliwe w czasach, gdy używano przestarzałego sprzętu. Jeżeli zdjęcie waszego pojazdu zostało wykonane np. urządzeniem pomiarowym mierzącym prędkość z wykorzystaniem pętli indukcyjnych to na samym zdjęciu powinno być wyraźnie wskazane, którego pojazdu dotyczy wykroczenie. Przyjrzyjmy się przykładowej fotografii:

Przykładowe zdjęcie z urządzenia pomiarowego – mimo wielu aut, sprawca wykroczenia jest wyraźnie wskazany (fot. Automotyw.com)

Powyższe zdjęcie zostało wykonane na jednym z warszawskich skrzyżowań za pomocą urządzenia TraffiStar SR520 – nazwa urządzenia powinna być widoczna na przesłanym zdjęciu i tak też jest w tym przypadku (patrz: górny, prawy róg powyższej fotografii). Z informacji producenta możemy się dowiedzieć, że jest to urządzenie dokonujące pomiaru nie za pomocą niezbyt precyzyjnych wiązek fal radiowych (klasyczny fotoradar), lecz za pomocą pętli indukcyjnych wbudowanych w poszczególne pasy jezdni. Czy wiadomo, który z kierowców popełnił wykroczenie (samochodów na zdjęciu jest aż sześć)? Tak, obok nazwy urządzenia widoczny jest zapis “L 1” to z kolei oznacza, że wskazanie (70 km/h – wartość po lewej stronie na górze) dotyczy kierowcy Octavii poruszającej się na pierwszym pasie. O ile została przekroczona prędkość? O 20 km/h – skąd to wiadomo? Również ze zdjęcia, informacja o przepisowej prędkości (50 km/h w miejscu zdarzenia) jest widoczna pod słowem “Limit”.

Gdyby zdjęcie pochodziło z fotoradaru starego typu, wtedy owszem, ustalenie sprawcy w praktyce nie byłoby możliwe, z tym że takie zdjęcia już w ogóle nie trafiają do kierowców. Czy w przypadku prezentowanym na powyższej fotografii kierowca może się odwoływać? Może, to niezbywalne prawo każdego obywatela. Czy ma szanse? W praktyce żadne. W takim przypadku najmniejszym kosztem jest po prostu przyjęcie mandatu. Wg. taryfikatora od 50 do 100 zł, ponieważ to górna granica przedziału od 11-20 km/h powyżej limitu najbardziej prawdopodobna jest właśnie kwota 100 zł wzbogacona dwoma punktami karnymi. Próby odwołania się czy korzystania z szemranych porad prawnych dostępnych w sieci tylko skończą się na tym, że zapłacimy znacznie, znacznie więcej. Zresztą, czy jesteś absolutnie pewny/pewna, że w sytuacji pokazanej na przesłanym Tobie zdjęciu uchwyconym przez nowoczesny sprzęt na pewno jechałeś/aś przepisowo? 😉

“Fotoradary robią zdjęcia z ukrycia”

Stacjonarne fotoradary w Polsce poprzedzone są takim właśnie oznakowaniem. Zawsze (fot. Tomasz Sienicki / Wikimedia)

Jeżeli mówimy o stacjonarnych urządzeniach do mierzenia prędkości to takie twierdzenie jest bzdurą. Lokalizacja każdego tego typu urządzenia musi być poprzedzona stosownym znakiem informującym o kontroli, umieszczanym przed urządzeniem. Zupełnie odrębną kwestią są pomiary z nieoznaczonych radiowozów wyposażonych w wideorejestratory, no ale w tym przypadku ostrzeganie “uwaga pomiar prędkości” jakby nie miałoby sensu, nieprawdaż?

“Nic nie błysnęło, uff”

Nie zawsze wykonanie zdjęcia jest poprzedzone błyskiem lampy, również w nocy (fot. Panek / Wikimedia)

Jeżeli faktycznie szybkość była zbyt wysoka, brak błysku flesza podczas mijania działającego fotoradaru o niczym nie świadczy. Wiele urządzeń jest w stanie wykonywać fotografie w podczerwieni, kierowca nawet nie odnotuje tego faktu. Jeżeli złamał przepisy, będzie mieć pamiątkowe zdjęcie.

“Fotoradary rejestrują tylko znaczne przekroczenie prędkości”

Kolejna popularna bzdura. Nie ma żadnej reguły która nakazywałaby służbom uprawnionym do kontroli prędkości takie kalibrowanie urządzeń, by te rejestrowały tylko niektóre wykroczenia. Jednak to, że nie jest to odgórnie ustaloną normą, nie znaczy, że absolutnie każdy otrzyma zdjęcie. Liczba wykroczeń związanych z przekraczaniem prędkości jest tak duża, że służby zwyczajnie nie radzą sobie z przetwarzaniem i procedowaniem takiej ich ilości. Zatem jeżeli na drodze z ograniczeniem 50 km/h jechałeś 55 km/h najprawdopodobniej nie otrzymasz żadnego zdjęcia. Nie chodzi o to, by karać absolutnie wszystkich, lecz by wyłapać tych, których jazda jest na tyle niebezpieczna, że stwarza zagrożenie dla życia innych użytkowników dróg i pieszych.

Co robić? Jak żyć?

To proste, nie chcesz mandatu za przekroczenie prędkości czy inne wykroczenie, które może być automatycznie zarejestrowane (np. przejazd na czerwonym świetle)? Recepta jest prosta: jedź zgodnie z przepisami. Tylko tyle i aż tyle. Taka odpowiedź z pewnością rozsierdzi wielu – trudno, musicie z tym żyć. Każdy, nawet najbardziej twoim zdaniem bzdurny przepis został napisany krwią ofiar wypadków drogowych.

Total
70
Shares