Tesla wcześniej pokazała odświeżony model S, a teraz pochwaliła się wynikami finansowymi. Zysk brutto wyniósł w 2020 roku 5,4 miliarda dolarów, ale kwota zysku netto to już “tylko” 721 milionów dolarów. Co ciekawsze, gdyby nie raportowane przez koncern Elona Muska przychody ze “sprzedaży” emisji CO2, w kwocie aż 1,6 miliarda dolarów. Tesla jako całość odnotowała by… stratę netto.
Choć – jak podaje brytyjski Daily Mail, powołując się na słowa Zachary’ego Kirkhorna, CFO Tesli (CFO = Chief Financial Officer) przekazane stacji CNN – Tesla “nie może polegać wyłącznie na sprzedaży emisji” to w rzeczy samej w tej chwili właśnie tak jest. Tesla, choć jest firmą motoryzacyjną, to nie wychodzi na swoje wyłącznie poprzez sprzedaż swoich aut. Dla Tesli może to być problem, bo kwestią czasu pozostaje zmiana podejścia producentów branży motoryzacyjnej do gospodarki emisjami i skręt w stronę zrównoważonej emisyjnie ekonomii. W momencie, kiedy inni dzięki wprowadzeniu do oferty własnych aut zeroemisyjnych (elektrycznych) lub o obniżonej emisji (hybrydy) redukują własne poziomy emisji, przestają mieć potrzebę “wykupu” zapasu emisji od Tesli, a firma Elona Muska traci poważne źródło dochodu.
Jednym z ważniejszych “emisyjnych klientów” Tesli był FCA. Obecnie po fuzji z PSA i powstaniu koncernu Stellantis sytuacja się zmieniła. To pokazuje pewien nie do końca uświadomiony fakt. Teoretycznie niezależny amerykański producent aut elektrycznych jest w istocie zależny od handlu emisjami. Czy to znaczy, że w momencie kiedy pozostali gracze w branży nauczą się kontrolować własne emisje i nie będą musieli skupować od innych (w tym przypadku od firmy Elona Muska) emisyjnych “kredytów”, to Tesla zbankrutuje?
To zbyt daleko idące dywagacje i w gruncie rzeczy niesłuszne. Warto przypomnieć, że zysk brutto za rok 2020 wyniósł 5,4 miliarda dolarów. A to jest miara de facto porównująca całkowity przychód z działalności samochodowej z wydatkami bezpośrednio związanymi z ich budową. Pod tym względem Tesla zdecydowanie wychodzi na swoje. Tyle, że firma Elona Muska wyróżnia się wysokim poziomem inwestycji, a to oznacza, że ma wysokie koszty inwestycyjne redukujące zysk. Gdyby przychody z handlu emisjami spadły, firma po prostu musiałaby zmniejszyć poziom inwestycji, a tego Elon Musk nie lubi. Ten kontrowersyjny i najbardziej śledzony w mediach społecznościowych biznesmen świata, a obecnie również najbogatszy człowiek na ziemi, nie lubi “siedzieć na pieniądzach”. Każde nowe środki inwestuje, od lat stąpając na cienkim lodzie, niemniej akcjonariusze jak widać podzielają jego zapał. Na giełdzie Tesla z kapitalizacją sięgającą 800 miliardów dolarów jest warta więcej niż 12 kolejnych największych gigantów motoryzacji… razem wziętych.