Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Przereklamowane klasyki. Zastanów się, zanim kupisz

Chciałbyś spełnić marzenia i kupić klasyka? Przy tych modelach uważaj.

W naszym kraju kolekcjonowanie klasycznych samochodów jako rodzaj mody funkcjonuje dopiero od niedawna. Gdy przejrzy się ogłoszenia o sprzedaży takich aut, uderza dominacja kilku modeli, które wbrew zapewnieniom sprzedających raczej nabywcom nie przyniosą ogromnych zysków…

Mercedes SL R129

Wyprodukowano aż 204 940 sztuk Mercedesa SL serii R129 (fot. Mercedes-Benz)

To bardzo przyjemne auto do jazdy dla dzisiejszego kierowcy, stosunkowo łatwe w prowadzeniu, w wielu wersjach zaopatrzone w utrzymujące podróżnych przy życiu ESP. Relatywnie tanie i pozwalające poczuć się dobrze posiadaczowi, który na starsze i rzadsze auto nigdy się (ze strachu) nie zdecyduje, nawet jeśli pozwalają mu na to finanse. Od 1989 do końca produkcji w 2001 roku wytworzono dokładnie 204 940 sztuk Mercedesa SL serii R129, zatem samochód ten nie jest żadną rzadkością, mimo upływu czasu. Takich Mercedesów wyprodukowano więcej niż, na przykład, Fiatów X1/9 czy Mazd RX-8, prawie dwa razy więcej niż Jaguarów XJS i dwa razy więcej niż szpetnego (ale sławnego dzięki “Breaking Bad”) Pontiaca Azteka.

Większość elementów do tych aut stosunkowo łatwo kupić, jeśli nie fabrycznie nowych, to wymontowanych ze skasowanych egzemplarzy, nikt więc nie ma z nimi takich kłopotów jak posiadacz zbudowanego w jednym egzemplarzu Ferrari. Pojawiają się braki w zaopatrzeniu w niektóre części, ale nadal jest to auto, z którego utrzymaniem w dobrym stanie nie ma kłopotów – są ludzie, którzy potrafią także naprawić skomplikowany mechanizm składania miękkiego dachu. Niestety, szansa na to, że wartość takiego pojazdu będzie w przyszłości rosnąć, jest doprawdy niewielka. Wyjątkami są tylko małoseryjne wersje AMG. Bardzo przyjemny wóz do jazdy w weekendy albo nawet codziennie, ale inwestycja? Raczej nie.

Mercedes-Benz SL serii R129 to przyjemne auto, ale kiepska inwestycja (fot. Mercedes-Benz)

Jaguar E-type

Niektórzy twierdzą, że to najpiękniejsze auto, które wyprodukowano (fot. Jaguar Land Rover)

Według wielu najpiękniejszy samochód w historii świata, dla innych największe przekleństwo i błąd życiowy. Popularność Jaguara E-type, wynikająca z jego ikonicznego statusu i łatwej rozpoznawalności, jest także jego największą wadą. Na rynku znajduje się mnóstwo egzemplarzy, których nadwozia pięknie lśnią lakierem, a pod zewnętrznym blichtrem kryje się w nich czarna dziura, która wchłania wszystkie pieniądze właściciela. Zbyt łatwo sprzedaje się laikom ten przyjazny współczesnym kierowcom brytyjski samochód klasyczny, aby oszuści nie oszukiwali. Pod ładnym opakowaniem bez trudu można schować absolutną tragedię techniczną, która powiedzie łatwowiernego nabywcę wprost w ramiona depresji bądź bankructwa. Owszem, niektóre egzemplarze Jaguara E-type, o absolutnie pewnym pochodzeniu, o pozbawionej luk, w pełni udokumentowanej historii, znajdujące się w potwierdzonym przez specjalistę perfekcyjnym stanie technicznym, odrestaurowane z zachowaniem historycznej patyny przez ludzi z OCD, mogą okazać się znakomitymi inwestycjami. Kusi łatwość prowadzenia tego wyprzedzającego swoją epokę samochodu, kusi seksowny wygląd i prestiż wśród znajomych, ale pamiętać trzeba, że nie każdy E-type to inwestycja, wiele z nich to raczej szeroko otwarte wrota do finansowej katastrofy.

Jeśli Jaguar E-Type, to tylko o nieskazitelnej historii (fot. Jaguar Land Rover)

Ford Mustang

Jeśli amerykański klasyk, to tylko Mustang? Zastanów się dwa razy (fot. Ford Motor Company)

Wiele osób całe życie marzy o amerykańskim klasyku i gdy nadchodzi właściwy moment, wybiera Mustanga z lat 60. Z pozoru to rozsądny wybór, jest to bowiem samochód klasyczny dość prosty konstrukcyjnie i bardzo atrakcyjny wizualnie. W dodatku sprzedający, już w ogłoszeniu, wmawia potencjalnym nabywcom wielkie zyski, wynikające ze stałego wzrostu wartości samochodu. A jak jest w istocie? Owszem, są warianty wczesnego Mustanga, na przykład rzadki jak diabli Shelby GT350, które mogą być piekielnie drogie: prototyp takiego samochodu, z 1965 roku, sprzedano za ponad milion dolarów. Niestety jednak większość wozów, które są sprowadzane do Europy przez handlarzy, to odpacykowany złom: są za mało warte, by odrestaurowywać je za sumy większe od realistycznej ceny sprzedaży. Dlatego też dobrze wyglądają tylko z wierzchu. Poza tym naprawdę wczesne egzemplarze mają bębnowe hamulce i zero wspomagania układu kierowniczego, więc niektórzy świeżo upieczeni kolekcjonerzy mogą czuć się rozczarowani, że jazda amerykańskim klasykiem nie przypomina ideału z filmów. Tak czy owak – na zwyczajnym, powierzchownie odrestaurowanym Mustangu z lat 60. raczej wiele się nie zarobi.

Jazda Fordem Mustangiem może zaskoczyć. Bębnowe hamulce i brak wspomagania potrafią dać w kość (fot. Ford Motor Company)

To nie wszystkie auta klasyczne, które przyciągają ludzi marzących o własnych kolekcjach, a które mogą prowadzić do bolesnych rozczarowań. Wśród tychże znajdziemy takie modele jak Mercedesy 190SL i Pagoda, które także okazać mogą się pułapkami zastawionymi przez nieuczciwych handlarzy czy mechaników. Niestety w świecie aut klasycznych, jeśli coś wydaje się zbyt piękne, aby było prawdziwe, zazwyczaj prawdziwe nie jest…

Total
36
Shares
1 comment
Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *