Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Test. Honda e Advance – elektryczny cukiereczek

Honda e to świetne prowadzenie, bogate wyposażenie, dobre nagłośnienie i doskonały design. Auto jest też drogie.
SONY DSC

Różni producenci realizują wizję elektromobilności w różny sposób, Volkswagen (VW ID.3) czy Nissan (Leaf) przygotowali funkcjonalne elektryczne kompakty, Mazda (MX-30) oferuje crossover wyróżniający się wykończeniem wnętrza, a Renault (ZOE) postawiło na praktyczność w mieście. Honda e to również miejskie auto, ale gdybyśmy mieli opisać ten samochód jednym słowem, było by to słowo: spektakularny. Honda produkuje seryjnie auto, które wygląda jak model koncepcyjny, który przypadkowo ktoś przepchnął na taśmy montażowe do produkcji masowej. Niebanalny wyróżniający się design, oszałamiająca wręcz digitalizacja wnętrza z rozwiązaniami technologicznymi znanymi ze znacznie wyższych klas (vide “wirtualne” lusterka boczne – pomysł z Audi e-Tron), które Honda zrobiła znacznie lepiej. Przed wami Honda e Advance.

File:Honda Urban EV Concept IMG 0189.jpg
Protoplasta Hondy e – koncepcyjny model Urban EV zaprezentowany na targach we Frankfurcie w 2017 roku (fot. Alexander Migl / Wikimedia)

Honda e zaprezentowała swój wyjątkowy projekt jeszcze jako koncept Urban EV w 2017 roku, nazwa oddawała przeznaczenie, które i dziś się nie zmieniło. Honda e to przede wszystkim miejskie auto: z racji gabarytów, doskonałej zwrotności, funkcjonalności i… zasięgu. Po za tym produkcyjny model, z którym mieliśmy do czynienia, naszym zdaniem wygląda jeszcze lepiej od pokazanego konceptu.

Zgrabne, miejskie autko

Honda e to znacznie łagodniejsza stylistacja niż np. w nowej Hondzie Civic (fot. Jakub Kornacki / Automotyw.com)

Honda e to dowód na to, że nie trzeba być wielką limuzyną czy SUV-em by skutecznie przyciągać wzrok innych. Japoński mieszczuch na baterie w miejskiej przestrzeni spotykał się z zaciekawieniem i trudno mu odmówić wizualnych walorów. Zgrabne, proporcjonalne nadwozie o charakterystycznych dla segmentu małych aut miejskich gabarytach, wstydu nie przynosi. Wręcz przeciwnie. Autko ma 3864 mm długości, co oznacza że elektryk Hondy jest krótszy np. od Renault Zoe (testowaliśmy – przeczytajcie), które ma nieco ponad 4 metry, ale już rozstaw osi w Hondzie jest tylko 50 mm krótszy od Zoe i to we wnętrzu czuć.

Z zewnątrz uwagę przykuwają charakterystyczne, okrągłe reflektory i zachowujące podobną formę oświetlenie z tyłu. Oczywiście to wszystko LED-y. Na masce czarna plama, to klapka skrywająca dostęp do gniazd ładowania. A bezramkowe szyby we wszystkich drzwiach przydają autu elegancji. Jednak największy “opad szczęki” odnotowaliśmy, gdy komuś przyszło zajrzeć do wnętrza

Bardzo cyfrowe, ale zaskakująco funkcjonalne wnętrze

Uśmiechnij się – jesteś w oku kamery (fot. Jakub Kornacki / Automotyw.com)

Patrząc na Hondę e, odruchowo dostrzegamy że “coś nie pasuje” – to brak klasycznych lusterek bocznych. Zamiast nich Japończycy zdecydowali się na kamery. Byliśmy pełni obaw po wcześniejszych doświadczeniach z wyposażonym w podobne rozwiązanie Audi e-tron Sportback (tam to rozwiązanie naszym zdaniem nie zdaje egzaminu), ale Honda podeszła do tematu znacznie lepiej.

Monitory “lusterek” bocznych umieszczono w optymalnym miejscu – to właśnie w te rejony intuicyjnie patrzymy (fot. Jakub Kornacki / Automotyw.com)

Dwa “lusterkowe” monitory we wnętrzu umieszczono w miejscach, które nie wywołują dyskomfortu – znajdują się po prostu w tej części pola widzenia, którą i tak omiatamy wzrokiem podczas patrzenia na klasyczne lusterka. Polem widzenia tych lusterek sterujemy w jak najbardziej klasyczny sposób, za pomocą przycisków na oparciu w drzwiach kierowcy. To znacznie lepszy pomysł niż położone za nisko i kontrolowane w dziwny sposób wirtualne lusterka w Audi e-Tron.

O mamo! Co tu się wydarzyło?!

Aktywnych pięć ekranów – szósty to… lusterko wsteczne, które może być również zwykłym lusterkiem (fot. Jakub Kornacki / Automotyw.com)

Deska rozdzielcza to w zasadzie same ekrany ciągnące się przez całą jej szerokość. Łącznie w kabinie Hondy e jest aż sześć monitorów. Bez obaw, jeżeli smartfon Cię nie przeraża i radzisz sobie z jego obsługą, poradzisz sobie i z Hondą, tym bardziej że klasyczne przyciski również znajdują się we wnętrzu i jest ich całkiem sporo.

Ekrany ekranami, ale przycisków również nie brakuje – i to dobra wiadomość (fot. Jakub Kornacki / Automotyw.com)

Na przykład w tunelu środkowym umieszczono przyciski przełączające kierunek jazdy (ekwiwalent automatycznej skrzyni biegów). Elektryczny hamulec postojowy, aktywator automatycznego hamulca (np. podczas postoju na czerwonym świetle), czy przycisk uaktywniający tryb rekuperacji (coś w rodzaju nissanowskiego e-Pedal). Mocą rekuperacji sterujemy za pomocą łopatek przy kierownicy. Jest wysuwany slot na kubek, zestaw schowków na drobiazgi pomiędzy fotelami z przodu. Nie zabrakło kieszonki na smartfon umieszczonej mądrze: pod gniazdkami USB. Panel klimatyzacji to również przyciski i pokrętła – wadą jest umieszczenie przycisków podgrzewania foteli w narożnikach tego panelu. Prowadząc zdarzało mi się przypadkowo włączyć ogrzewanie fotela kierowcy kolanem.

Kieszonka na telefon pod gniazdkami to dobry pomysł, obecność gniazdka 230 V o tak dużej mocy to zaskoczenie (fot. Jakub Kornacki / Automotyw.com)

Co do gniazdek, w testowanej przez nas wersji Advance nad złączami USB znalazło się miejsce na port 12 V i gniazdko 230 V o bardzo dużej mocy – aż 1500 W. To ewenement wśród osobowych aut elektrycznych, pozwala to np. podłączyć do Hondy e, zwykły, mocny domowy odkurzacz (np. podczas wiosennych porządków w aucie). Pomiędzy portami USB jest jeszcze złącze HDMI. Pozwala to np. podłączyć dowolne urządzenie audiowiduzalne zgodne ze standardem HDMI i np. oglądać filmy na jednym z licznych ekranów.

Z tyłu ciaśniej, ale znośnie

Sympatyczne lampki LED na podsufitce, zaraz za szklanym dachem przydają wnętrzu uroku (fot. Jakub Kornacki / Automotyw.com)

Do wygody w pierwszym rzędzie i funkcjonalności przestrzeni w pierwszym rzędzie nie mamy zastrzeżeń. Z tyłu – co raczej oczywiste (pamiętajmy o gabarytach pojazdu), jest gorzej. Gorzej, ale… lepiej niż w Renault Zoe. Gdy usiadłem sam za sobą (mam 177 cm wzrostu) moje kolana jeszcze nie dotykały oparcia przedniego fotela, miejsca nad głową również trochę było. Niemniej wysokim pasażerom na tylnej, płaskiej i niedzielonej kanapie może być ciasno.

Bagażnik jest bardzo mały, widać ile w nim zajmują kable do ładowania (fot. Jakub Kornacki / Automotyw.com)

O bagażniku możemy napisać tyle, że jest. Małą przestrzeń ogranicza obecność kabli (pod podłogą są tylko małe schowki – tam ich nie schowamy) i wystające do wnętrza bagażnika wewnętrzne osłony nadkoli. Pojemność to tylko 171 litrów, de facto mniej (kable!). Nawet po złożeniu niedzielonej kanapy mamy 571 litrów – wciąż mniej niż w… Škodzie Octavii (nie, nie kombi – liftback) bez składania siedzeń.

Miejska jazda – uśmiech gwarantowany

154-konny elektryk zapewnia Hondzie bardzo dobrą żwawość (fot. Jakub Kornacki / Automotyw.com)

Największym atutem miejskiej Hondy e jest jej układ napędowy. Auto prowadzi się kapitalnie. Czuć niemal idealny rozkład masy. Pomaga nisko umieszczony środek ciężkości (samochód waży ponad 1,5 tony), świetnie zestrojone sprężyste zawieszenie, skory do współpracy układ kierowniczy i 154-konny silnik elektryczny ciągnący – jak to elektryk – od samego dołu sprawiają, że prowadzenie tego małego auta sprawia frajdę. Auto jest bardzo stabilne i zwrotne, a w miejskim zakresie prędkości również potrafi być dynamiczne. Miejskie 50 km/h Honda e uzyskuje w czasie poniżej 3 sekund, co deklasuje na światłach nie tylko inne “mieszczuchy”, ale większość aut poruszających się na naszych drogach. Setkę osiągamy po 8,3 sekundy. Prędkość maksymalna to 145 km/h – więcej nie potrzebujesz, bo poza miasto Hondą e radzimy się nie zapuszczać.

Zasięg i ładowanie

Honda przygotowała auto do miasta. Dodajmy – wyłącznie do miasta. Gdy odbieraliśmy auto od producenta, komputer wskazywał 90% stanu naładowania baterii i zasięg… 117 km. Samochód jest wyposażony w akumulator litowo-jonowy o pojemności 35,5 kWh. To dość mało, jak na auto wyłącznie elektryczne. Producent podaje zasięg 210 zgodnie z cyklem WLTP. Należy jednak pamiętać, że testy przeprowadzaliśmy w niskich temperaturach. W momencie odbioru pojazdu z parku prasowego Hondy temperatura otoczenia wynosiła 1°C. W cieplejsze dni deklarowany przez producenta zasięg jest możliwy do uzyskania, ale ekojazda odbiera całą frajdę i nie pozwala korzystać z możliwości jakie zapewnia zbudowany przez Hondę świetny układ napędowy. Coś za coś.

Średnie zużycie po pokonaniu większej odległości przez kierowców o różnych temperamentach (fot. Jakub Kornacki / Automotyw.com)

Na powyższym zdjęciu widzicie średnie zużycie energii na dłuższym dystansie o mieszanej charakterystyce. 23 kWh/100 km to sporo. Da się zejść niżej (ok. 17 kWh/h), ale wymaga to “muskania piórkiem” pedału przyśpieszenia. Jazda na autostradzie? Możliwa, ale z Warszawy do Łodzi na jednym ładowaniu utrzymując autostradowe 140 km/h nie dojedziemy. Podczas krótkiego odcinka autostradowego zużycie wynosiło ok. 30 kWh/100 km. To auto wyłącznie do miasta. Najlepiej drugie w rodzinie. Dodajmy – bogatej.

Jeżeli chodzi o czasy ładowania, to Honda e w standardzie ma pokładową ładowarkę o mocy 6,6 kW. W praktyce ze zwykłego domowego gniazdka 10 A uzyskamy 2,3 kW, co oznacza jakieś… 18 godzin do pełnego naładowania tanim domowym prądem. Dlatego bez opcjonalnego domowego wallboksa nie ma to sensu (ceny – niżej). Szybkie ładowanie? Dostępne. Korzystając z publicznej ładowarki prądem stałym o mocy 50 kW pojazd naładujemy do 80% w pół godziny. Niemniej zasięg auta i wciąż zbyt rzadko rozmieszczona infratruktura szybkich stacji ładowania czyni dalsze wyprawy tym autem cokolwiek utrudnione.

Werdykt i ceny

Drogo? Małe Mini też jest drogie, a mimo to znajduje nabywców (fot. Jakub Kornacki / Automotyw.com)

Doskonałe prowadzenie, imponujące, ale łatwe w obsłudze multimedia, przemyślane (z małymi wyjątkami – vide przypadkowe “odpalanie” podgrzewania fotela kolanem), estetyczne i bogato wyposażone wnętrze oraz nieszablonowe, zgrabne nadwozie to niewątpliwe atuty Hondy e. Wady to niewielki zasięg i mały bagażnik. Czy to dyskwalifikuje ten pojazd? Absolutnie nie, wszystko zależy od potrzeb nabywcy. Ceny Hondy e startują od 152 900 zł. Drogo? Testowana przez nas wersja Renault Zoe Intens R135 kosztowała 161 300 zł. W przypadku Hondy bazowa kwota oznacza jednak wybór słabszej, od testowanej, wersji z silnikiem o mocy 136 KM. Nasza Honda e Advance startuje od 165 900 zł. Nasz egzemplarz miał opcjonalne malowanie Platinum White Pearl podnoszące tę kwotę o 2 500 zł. Przy takich kwotach logiczne, że wyboru tego auta dokonają osoby dysponujące własnym domem z garażem, gdzie codziennie pojazd będzie można ładować. W takim przypadku zalecamy dokupienie oferowanej przez Hondę ładowarki domowej Honda Power Charger (6952 zł) – pozwala to uzyskać moc do 7,4 kW z instalacji jednofazowej i do 22 kW z trójfazowej. Każdy, kto rozumiejąc ograniczenia tego pojazdu zdecyduje się na stylową Hondę e – z całą pewnością nie będzie żałować.

Total
0
Shares