Choć w ostatnich latach liczba kradzionych w Polsce aut znacząco spadła w stosunku do statystyk sprzed dekady i wcześniejszych, to wciąż nie brakuje amatorów cudzych samochodów. W 2020 roku w wyniku kradzieży zostało wyrejestrowanych 6910 samochodów osobowych i aut dostawczych o DMC do 3,5 tony. To wynik o 1 proc. niższy niż w roku 2019. Jednocześnie pamiętajmy o kontekście – baza aut w Polsce cały czas rośnie. Więcej szczegółów na temat najnowszych statystyki znajdziecie we wcześniej opublikowanym materiale pt. “Kradzieże aut w 2020 roku – jest ich mało, ale…”. Tutaj natomiast przyjrzymy się metodom zabezpieczeń samochodów przed złodziejami.
Zacznijmy od tego, że 100-procentowo skutecznej metody ochrony nie ma. Zgodnie z szeroko zakrojonymi badaniami przeprowadzonymi przez niemiecki ADAC w 2019 roku najłatwiej ukraść obecnie samochody wyposażone w coraz popularniejszy dostęp bezkluczykowy. Eksperci ADAC sprawdzili aż 419 samochodów i motocykli i tylko 11 modeli oparło się specjalistów, którzy na potrzeby testu próbowali “ukraść” konkretny model auta lub motocykla. Inwazyjne metody kradzieży samochodów odchodzą do przeszłości. Złodzieje skrzętnie wykorzystują luki w coraz to nowocześniejszych systemach cyfrowych i technologiach stosowanych we współczesnych samochodach.
Kradzież “na walizkę” – nie wymaga wcale walizki
Miniaturyzacja elektroniki spowodowała, że dziś specjalne systemy nadawczo-odbiorcze, wzmacniacze sygnału i transpondery mieszczą się w kieszeni złodzieja. Urządzenia te są w stanie “przesłać” sygnał z kluczyka, wzmocnić go na tyle, by złodziej naciskający klamkę auta znajdującego się w sporej odległości (nawet kilkaset metrów!) od rzeczywistego kluczyka, dostał się do środka i dzięki funkcji bezkluczykowego startu uruchomił silnik. Po uruchomieniu silnika kluczyk przestaje być potrzebny – ze względów bezpieczeństwa uruchomione auto z bezkluczykowym dostępem nie zgaśnie podczas jazdy nawet jeżeli system pokładowy auta będzie alarmował o braku kluczyka w pojeździe. Czyli co, pozostaje nam biernie czekać na to, aż nasze auto z bezkluczykowym, wygodnym (bez wątpienia!) dostępem “spodoba” się złodziejowi? Nie, aż tak źle nie jest – metody skutecznego przeciwdziałania takim kradzieżom wdrażają już sami producenci, jak również posiadacze aut mogą w prosty sposób uniemożliwić przechwycenie sygnału emitowanego przez kluczyk. Wystarczy klatka Faradaya.
No dobra, niekoniecznie “klatka”
Metodą skutecznie eliminującą rozsyłanie sygnału “otwierającego” auto jest umieszczenie kluczyka w pojemniku ekranującym fale elektromagnetyczne. Takich pojemników, pudełeczek i innych mniej, lub bardziej ozdobnych gadżetów ekranujących sygnał z kluczyka jest dziś na rynku mnóstwo – każdy znajdzie coś dla siebie. Jak to działa? Kluczyk umieszczony w pojemniku dalej emituje sygnał, ale nie wydostaje się on poza pojemnik ekranujący. Jeżeli nie macie nic pod ręką, a widzicie podejrzanego typa obok waszego auta, podpowiadamy – wystarczy metalowy garnuszek ze szczelną pokrywką, czy nawet zawinięcie kluczyka w… folię aluminiową – tak, taką do pieczenia. Tylko szczelnie! Tak samo szczelnie trzeba schować kluczyk w jakimkolwiek pojemniku.
W każdym razie kluczyk ma ekranowany sygnał w efekcie jeden ze złodziei (kradzież “na walizkę” – pozostańmy przy tym określeniu, choć z walizką ma to dziś niewiele wspólnego – wymaga dwóch osób) próbuje złapać sygnał w pobliżu domu, kawiarni, jakiegokolwiek miejsca, gdzie przebywa właściciel (i kluczyk jego auta), a drugi dotyka klamki (wszak tak się otwiera auta “bezkluczykowo”). Gdyby tylko sygnał został wykryty przez pierwszego, drugi wsiada jak do własnego auta i odjeżdża. Ten dramat właściciela pojazdu może się rozgrywać w biały dzień w tłumnie odwiedzanym miejscu. Nikogo nie zdziwi gość, który po prostu wsiada to samo-otwierającego się auta, prawda? Niemniej, gdy sygnał z kluczyka nie wydostaje się poza “pudełko”, garnuszek, folię, etc. złodzieje nic nie przechwycą, po kilku próbach zniechęcą się lub spróbują z innym autem.
Możliwe kłopoty z ubezpieczeniem
Jest jeszcze jeden aspekt tego typu kradzieży – potencjalne kłopoty z ubezpieczeniem AC – o ile właściciel w ogóle je ma. Po prostu tak ukradzione auto nie nosi żadnych śladów kradzieży, pewnym ratunkiem może być jednak to, że sterownik nowoczesnego auta powinien być w stanie odnotować brak kluczyka w pojeździe (co jednak nie skutkuje wyłączeniem silnika, ze względów bezpieczeństwa, o czym wspomnieliśmy wcześniej). Na szczęście producenci też dostrzegli problem i systematycznie wdrażają własne rozwiązania. Dodam, że trafiają one nie tylko do klasy premium lecz i aut klasy popularnej, jak np. nowy Golf 8. generacji, Škoda Octavia i wiele innych (również spoza grupy VW).
Co robią producenci? – sposobów jest sporo
Uczynienie kradzieży “na walizkę” niemożliwą jest dość proste i taką możliwość oferują często sami producenci samochodów, który pozostawiają właścicielom furtkę w postaci możliwości czasowego zablokowania systemu bezkluczykowego. Nie wymaga to żadnej wizyty w serwisie w celu jakiegoś przeprogramowywania kluczyka. Na przykład w popularnej Škodzie Octavii – i mowa o poprzedniej, a nie najnowszej generacji – wygląda to tak. Posiadacz Octavii III generacji z systemem Kessy Full (tak bowiem producent nazywa własny system bezkluczykowego dostępu) musi zaryglować samochód “klasycznie”, tj. za pomocą przycisku z symbolem kłódki na pilocie z kluczykiem, a następnie w ciągu 5 sekund dotknąć czujnik systemu Kessy Full na klamce. Nie “złapać” klamkę, lecz palcem dotknąć czujnik (takie charakterystyczne wyżłobienie na klamce). Jednokrotne mrugnięcie kierunkowskazami stanowi potwierdzenie dezaktywacji dostępu bezkluczykowego. Dla pewności można poczekać jeszcze co najmniej 10 sekund dla przeprowadzenia testu. Po upływie tego czasu szarpiemy za klamkę i… nic – samochód pozostaje zamknięty. Odryglowanie auta z kluczyka ponownie aktywuje dostęp bezkluczykowy. Tego typu rozwiązania oferuje wielu producentów (np. w Renault można zablokować system bezkluczykowy w menu pokładowego systemu inforozrywki), jak je znaleźć? W instrukcji obsługi. Ale to nie jedyny sposób.
Akcelerometr w kluczyku
Nie wiemy ile samochód z dostępem bezkluczykowym padło łupem złodziei zanim producenci nie zaczęli wyposażać swoich kluczyków także w czujniki ruchu, czyli akcelerometry. I nie mówimy tu wyłącznie o autach klasy premium. Takie rozwiązanie oferują również marki popularne. Np. jeżeli macie w miarę nową Fabię (aktualnej, odchodzącej już powoli w przeszłość generacji) z systemem Kessy (dostęp bezkluczykowy Škody), to warto wiedzieć, że kluczyk tego auta ma wbudowany sensor ruchu, który dezaktywuje emisję sygnału po kwadransie “bezruchu” kluczyka. Innymi słowy, wracasz do domu, kładziesz kluczyk na półkę i po kwadransie nie emituje on żadnego sygnału. Inna sprawa, że kwadrans to aż nadto na kradzież auta metodą przechwycenia sygnału. Niemniej warto wiedzieć o takiej funkcji.
Szerokie pasmo, wysoka częstotliwość – kluczyki UWB
Obecnie grupa VW, a także BMW, Mercedes, Land Rover, Jaguar i inne marki wprowadziły już system bezkluczykowy działający szerokopasmowo z wykorzystaniem fal radiowych o wysokiej częstotliwości. Nie wnikając w zawiłości teorii sygnałów i fizykę – zmiana uniemożliwia kradzież “na walizkę”. Głównie dlatego, że kluczyk komunikując się z autem pasmem UWB (Ultra Wide Band) może przekazywać bardzo dokładnie swoją lokalizację. Wynika to z samej fizycznej własności tego typu komunikacji. Tę precyzję można wykorzystać do zablokowania możliwości przechwycenia sygnału. Oczywiście każdy sygnał można przechwycić, ale UWB pozwala na dokładny pomiar odległości i czasu transmisji, a przy bardzo wysokiej częstotliwości, szerokim paśmie i – jak wiemy – skończonej prędkości światła niewłaściwa lokalizacja kluczyka oznacza niekompatybilny sygnał i auto pozostanie zamknięte. Proste wykorzystanie fizyki, bez uciekania się do jakiegoś szyfrowania.
Pin w aucie – nie tylko Tesla
Kolejnym rozwiązaniem uniemożliwiającym kradzież na walizkę jest dodatkowy kod, który kierowca musi wprowadzić na ekranie samochodowego systemu inforozrywki. Takie rozwiązanie od dawna dostępne jest w samochodach marki Tesla, po otwarciu auta do jego uruchomienia potrzebny jest jeszcze kod wprowadzany na dotykowym ekranie w kabinie pojazdu. To rozwiązanie opcjonalne, ale dostępne dla każdego właściciela elektryków amerykańskiej marki. Po prostu taki kod PIN można skonfigurować samodzielnie za pomocą systemu operacyjnego samochodu. Nie jest wymagana wizyta w serwisie – wiemy, bo mieliśmy okazję sprawdzić działanie tego rozwiązania w Tesli Model 3 z 2019 roku – działa.
Na rynku są również firmy, które oferują analogiczne rozwiązanie praktycznie dla każdego auta. Montaż dodatkowego immobilizera łączącego się z cyfrową magistralą auta i blokującego zapłon tak długo, dopóki nie podamy hasła, czy w inny sposób nie uwierzytelnimy się jako właściciel samochodu jest możliwy praktycznie w każdym nowoczesnym samochodzie.
Darknet i klonowanie kluczy – wszystko na nic? Nie do końca
W darknecie, tej “przestępczej” strefie Internetu dostępne jest oprogramowanie umożliwiające klonowanie kluczy. Tym samym nie trzeba “męczyć się” z przechwytywaniem sygnału, bo złodziej ze sklonowanym kluczykiem idzie jak “po swoje”. Dlaczego kluczyki w ogóle się dają klonować? Cóż, to chyba oczywiste – prawowici właściciele czasem je gubią. W takim przypadku pomoże dodatkowe zabezpieczenie.
Stosunkowo nowym i bardzo skutecznym sposobem zabezpieczenia własnego samochodu przed kradzieżą są zabezpieczenia łączone bezpośrednio z magistralą CAN samochodu, to sposób znacznie skuteczniejszy od jakichkolwiek chałupniczych immobilizerów czy mechanicznych blokad. Ponieważ magistrala CAN odpowiada za cyfrową komunikację niemal każdego elementu współczesnego pojazdu możliwe jest zrobienie zabezpieczenia, które do czasu dezaktywacji zablokuje np. wybierak trybu jazdy (cyfrowa “skrzynia” popularna w wielu hybrydach czy autach elektrycznych), albo będzie symulować poważną usterkę uniemożliwiającą uruchomienie pojazdu. Zakres możliwych kombinacji jest bardzo szeroki, ale pamiętajmy o jeszcze jednym: zabezpieczenie będzie tym skuteczniejsze im mniej osób będzie o nim wiedzieć. Praktycznie wszystkie profesjonalne zabezpieczenia antykradzieżowe wpinane w magistralę CAN pozwalają uruchomić tzw. “tryb serwisowy”, czyli czasowo wyłączyć ochronę. Dzięki temu oddając auto na przegląd do warsztatu w ogóle nie musimy informować mechanika o jakimkolwiek zabezpieczeniu, a przy właściwej konfiguracji i odpowiednim ukryciu takiego zabezpieczenia nie będzie ono w ogóle widoczne np. po podłączeniu komputera diagnostycznego w stacji obsługi.
Na koniec pamiętajmy, aut niemożliwych do ukradzenia nie ma, ale prawdziwych “fachowców”, którzy są w stanie uruchomić każdy pojazd, też jest niewielu. W złodziejskim fachu, jak w wielu innych dziedzinach działa zasada minimalizacji ryzyka i maksymalnej korzyści. Dobry system antykradzieżowy ma tę zaletę, że nawet jeżeli nie jest w 100 proc. skuteczny (bo takich rozwiązań nie ma), może skutecznie zniechęcić złodzieja. Efekt ten sam – auto pozostaje w naszych rękach. Pamiętajmy też o niefrasobliwości! Wielu byłych posiadaczy aut straciło je przez nieuwagę. Wyjście z samochodu z odpalonym silnikiem “na chwilkę” dla wielu było pożegnaniem z autem.