Witam ponownie po krótkiej przerwie. Przerwie nie planowanej, bo zdrowotnej. Kto ma dzieci, które chorują ten rozumie… kto nie ma, ten ma farta 🙂 Niewybredny żarcik redaktora.
Drodzy czytelnicy!
Udało nam się już przejąć kluczyki (pamiętajcie by były dwa – inaczej mogą być problemy przy wypłacie ewentualnego odszkodowania) do wymarzonego kampera.
Jest wspaniały, piękny, pachnący (czasem kotem, ale i tak bywa) – jest nasz. Pamiętajmy – wszystko co nasze oddam za kasze! Tfu! To nie to! Mam szczerą nadzieję, że żart zaczerpnięty żywcem z historii harcerstwa spowodował uśmiech na twarzy, a zieloni nie zakopią mnie w zgierskim lesie, gdzie był mój hufiec.
Wszystko co nasze, jest najlepsze. A już na pewno jest lepsze niż sąsiada spod piątki. Kanalia żerująca na zdrowym organizmie społeczeństwa. Bankowo wzbogacił się na krzywdzie ludzkiej! Nikogo normalnego nie stać w tym kraju na nowego Hymera! Przecież wiem coś o tym – bo właśnie go zamówiłem. Nie, nie wydaje się Wam.
Właśnie tu i właśnie teraz Was o tym informujemy. Podróż życia zaczynamy w przyszłym roku. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w okolicach kwietnia odbieramy nasze marzenie. Nasz dom na czterech kółkach.
Teraz w kilku słowach napiszę o dodatkowym wyposażeniu, jakiego nie przewidział producent, a co wydaje mi się na tu i teraz potrzebne, niezbędne i przydatne. Napiszę też bez czego zupełnie dobrze można dać sobie radę. Zacznijmy od tych drugich.
Pierwszą rzeczą, z której świadomie zrezygnowaliśmy była antena satelitarna. W dobie telewizji internetowej, HBO, Netflix, Amazon, Apple TV – antena satelitarna wydała mi się zbędna. Od kilku lat nie mamy w domu telewizji. Nie po to uciekamy w świat, by katować się upolitycznioną telewizją. Jak wiemy inna nie istnieje.
Nie wzięliśmy też bagażnika na rowery. Może to błąd, ale na naszych wyprawach na rowerach byliśmy dwa razy. Literalnie — DWA. Lepiej wynająć rower z osprzętem na miejscu niż co noc nasłuchiwać czy już się ktoś do nich nie dobiera. Przy okazji wspomnę, że na rowerach byliśmy dwa razy (lubię absurd tej sytuacji), a próbowano nam je ukraść 5. Przejechały za kamperem 11 tysięcy kilometrów. Słaba średnia.
Nie wzięliśmy też wypasionego koloru naszego Hymera, bo chcemy i tak go całego okleić folią. Po pierwsze, mamy pomysł na stylizacje, która będzie inna niż wszystkie. Po drugie, drzewa i krzaki rysują lakier niemiłosiernie to i plan jest, by go zabezpieczyć.
Nie wzięliśmy lodówki połączonej w słupku z piekarnikiem. Cholerstwo podobno niesłychanie skrzypi w trakcie jazdy. Wybraliśmy wersje z większą lodówka i zamrażalnikiem, natomiast kuchenka to osobny segment w kuchni. Zabiera ciut więcej miejsca i trzeba na jej rzecz poświęcić kilka szuflad… ale czego się nie robi dla pełnowymiarowego pieca i świeżo wypiekanych bułeczek ?!
Zrezygnowałem też z porcelanowej muszli i deski w kibelku. Tutaj reakcja wyglądała następująco: „490euro za muszlę?! Przecież to kamper a nie Hilton!!”. Jest to jedna z decyzji, do których nie jestem przekonany… To ważne miejsce w kamperze, kiedy stoi się na dziko.
Odpuściliśmy rozbudowane pakiety banków energii. Daliśmy sobie też spokój z archaicznymi panelami fotowoltaicznymi o mocy robiącej wrażenie.. ale kilka lat temu.
O wyposażeniu podstawowym i tym dodatkowym oferowanym przez fabrykę i tym co wybraliśmy będzie kolejny tekst. Nie wiem czy w tym uda nam się zamknąć kwestie dodatków zanim zdarzycie się zestarzeć? Dlatego niewykluczone, że obrodzi to w dwa teksty.
Teraz przejdźmy do tematu przyjemnego – gadżet… ekhem! NIEZBĘDNYCH dodatków.
Milka się śmieje, że wyposażeniem każdego kampera powinien być termomix. Zgadzam się z tym i nie rozumiem, czemu nie ma termimixu na 12V?! [Edit: o wyposażeniu kuchni będzie kolejny tekst]
Mam kilka rzeczy, bez których mogłoby być ciężko w świecie.
Decydując się na wyprawę w nieznane, niejednokrotnie niezbyt zaludnione tereny możemy się spodziewać braku możliwości podłączenia kampera do prądu. Wspomniałem wcześniej, że zrezygnowaliśmy z paneli fotowoltaicznych. Ale tylko tych fabrycznych. Zamawiamy nowoczesne panele o znacznie większej sprawności i mocy. To zapewnia nam zapas prądu w akumulatorach i oświetlenie led, pompę wody czy choćby napięcie w gniazdkach USB.
Są jednak sprzęty i sytuacje wymagające od nas napięcia 220~230Volt. Choćby kwestia klimatyzacji lub dmuchawy grzejące wnętrze. Tutaj zadecydowałem o zastosowaniu dwóch rozwiązań-
Przetwornica napięcia z 12 na 230. Rozwiązanie doraźne, wystarczające do podładowania telefonu czy też laptopa. Kiedy potrzebujemy większej ilości energii z pomocą przychodzi agregat prądotwórczy. Wystawiamy taki sprzęt na tyłach, podłączamy kampera (całego) odpalamy szarpisznurkiem lub rozrusznikiem jak cywilizowani ludzie… i nastała jasność. Ważne by agregat prądotwórczy był w miarę cichy i by miał spory bak paliwa. Od tego zależy czy się wyśpisz. W obu przypadkach. Bo nieważne czy nie pozwoli Ci spać warkot silnika, czy konieczność uzupełniania waszki.
Kolejnym elementem bez którego nie wyobrażamy sobie już codziennej egzystencji, szczególnie przy dwójce dzieci, to wózek plażowy. Ilość zastosowań dla tego prostego sprzętu jest niesamowita. Był on już pomocny przy zapakowywaniu kampera, przy opróżnianiu kibla, przy wożeniu dzieci (żywych jak i ssących), przy zakupach i wreszcie to do czego został stworzony – do wożenia rzeczy na plaże. Kto ma dzieci ten wie, że wyposażenia jest na tony… a kto nie ma, ten ma farta 🙂 Za drugim razem też śmieszy?
Żebyście zrozumieli niesłychaną wagę rzeczy przytoczę rozmowę jaka Was pewnie czeka-
Sklep z osprzętem do gazu,
-Witam, poproszę przejściówki do butli bazowej 15 kilogramów
-Jakie?
-Wszystkie
End of story.
Kłamie!
Później idziecie do hydraulicznego i mówicie coś bardzo analogicznego:
-Poproszę wszystkie możliwe przejściówki i zaworki do wszystkich średnic kranów na świecie
Jestem w stanie się założyć, że i tak na pierwszym campingu okaże się, że jest tam na kranie cypryjska wersja gwintu, sprzed 1929 roku, której nikt w tej części Portugalii już nie produkuje. Dziwisz się, że w Portugalii jest cypryjski kran? To Ty świeży jesteś. Na campingach nie ma prawa dziwić Cię nic!
Tak jak mówiłem, temat nawet na dobre się nie rozkręcił, a już trzeba kończyć. Już za tydzień kolejny artykuł, a tam dowiesz się co ważne, a co ważne nie jest.
Nie w życiu! W kamperze! Chociaż… kamper to życie.