Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Życie z kamperem #3. Z drugiej ręki, czyli bądź czujny jak ważka!

(fot. Shutterstock)

Kontynuując tematykę rozpoczętą w poprzednim tekście, przenosimy się do czynności związanych z zakupem kampera używanego.

O ile w przypadku nowego to kwestia poklikania w kilku konfiguratorach i ewentualna wizyta w salonie, tak używany to prawdziwe wyzwanie. Jeżeli podejdziemy do tego poważnie i metodycznie, to mamy przed sobą długi proces sprawdzania stanu naszego wymarzonego kampera. Pewnie po drodze parę razy się wyłożymy, ale grunt to by nie tracić nadziei i być zorientowanym na sukces. Pamiętajmy proszę też, że szwagier wujka Ryśka nie jest ekspertem ani mechanikiem, bo w latach osiemdziesiątych miał przerobioną na kampera Avię. Czytaj – wstawił łóżko polowe i kuchenkę na dwóch butlach.

Zakup używanego kampera to mega wyzwanie, szczególnie jeśli robisz to pierwszy raz (fot. Shutterstock)

Z potencjalnie “fajnym” kamperem udajemy się do serwisu lub zakładu zajmującego się właśnie tym rodzajem pojazdów. Ewentualnie do miejsca, gdzie serwisowane są auta, które często są bazą dla domów na kółkach. Dealer Fiata, Citroena, Forda czy Mercedesa sprawdzi wszystkie podzespoły jakie dzielą te dwie konstrukcje i wiele więcej. Czy warto wydać te kilka stów? Warto.

Zakupy pod wpływem emocji, impulsu to zazwyczaj ten, którego żałujemy stojąc w polu w okolicach Kumanowic. Taka mała, zmyślona wieś na Ukrainie.

Co możemy zrobić sami, zanim udamy się do serwisu? Jak wyeliminować na samym wstępie strupa? Kilka wskazówek i zasad.

Wilgoć we wnętrzu kampera to zło wcielone (fot. shutterstock)

Jak przyjeżdżasz oglądać sprzęt, a on stoi otwarty na oścież, to znaczy, że go wietrzą.
Dlaczego? Bo prawdopodobnie wali grzybem. To niestety dość naturalne. Cały szkielet zabudowy jest wykonany z drewna. To przy kontakcie z wilgocią lub wodą samą w sobie – gnije. Butwieje i to pierwszy znak by dać sobie spokój z tym egzemplarzem.

Podobnie jest ze wszystkimi choinkami, odświeżaczami powietrza itd. To nie jest dobry znak. Mojemu tacie w latach dziewięćdziesiąty udało się zamknąć kota sąsiada w przyczepie na kilka tygodni. Przeżył zjadając piankę z materaca. Smród po jego odchodach, nie do wypędzenia. Przyczepa poszła do amatora walki z fetorem za grosze.

Deformacje, wybrzuszenia ścianek i podejrzany zapach powinny wzbudzić waszą czujność (fot. Shutterstock)

Wracając do samodzielnych oględzin, warto spojrzeć na wszelkie łączenia uszczelek ze ścianami. Ścian między sobą. Okien i ich uszczelek. Miejsca, w których widać deformacje, grubą warstwę silikonu, nową ramkę – to kolejne lampki ostrzegawcze.

Warto samemu się przejechać i to nie tylko po okolicy. Przecież w świat ruszasz szosą lub autostradą! Ja kiedyś wracając w kamperze z wypożyczalni dopiero na autostradzie zorientowałem się, że przy większych prędkościach rozszczelniają się drzwi i piekielnie hałasują. Kilka gwałtowniejszych przyspieszeń i hamowań da wyobrażenie o tym czy kamper jeździe prosto, czy jest czterośladem.

Sprawdzenie czy woda leci z kranu to tylko początek. Instalacja może kryć wiele niespodzianek (fot. Shutterstock)

Auta z większym przebiegiem noszą ślady użytkowania. Świeże przednie lampy, jasno dają do zrozumienia, że miało jakieś przygody! Zaglądamy do lodówki i pod szafki sprawdzając zapach – szukamy wilgoci. Nie dajmy sobie wmówić, że ciemne zacieki na podłodze to efekt niedomkniętego okna. To nieszczelność. Zaglądamy do komory kasety kibelka. Zabarwienia świadczą o sparciałych uszczelkach toalety lub innych wadach. Kupę śmierdzącej roboty lub wymiana na nowy. Sprawdzamy także sprawność pomp wodnych. Jeżeli woda nie pojawia się w kranie i nie słyszymy pracy pompki, to warto sprawdzić czy kabel podaje prąd i to tylko awaria samego podzespołu, czy może występuje problem z instalacją? Jak już jesteśmy przy wodzie, warto spojrzeć czy nie mamy przykuchennej hodowli glonów w zbiorniku.

Proszę Pana, to tak specjalnie. Wersja militarna 😉 (fot. Shutterstock)

Nieświecące żarówki lub nie działające gniazda też nie wróżą nic dobrego. Rozbieranie kampera by zmienić wiązki elektryczne często obnażają defekty, wycieki, ogniska grzyba. Wbrew wszelkim pozorom ogłoszenie “Piękny kamper, baza Ducato, trzymany pod pokrowcem dwa lata” nie wróży nic dobrego. Pewnie pod tą plandeką zgnił. Karoseria w alkowach i półintegrach to często pięta achillesowa zdrowego segmentu mieszkalnego. W miejscach łączeń gromadzi się wilgoć i ruda potrafi zrobić tam straszne spustoszenie. Dlatego jadąc oglądać auto z alkową bierzemy ze sobą drabinkę, by sięgnąć tam gdzie wzrok nie sięga. Na dach kabiny, gdzie styka się on z charakterystyczną nadbudówka. Drabina przyda nam się także by móc zobaczyć, w jakim stanie jest dach i zainstalowane na nim akcesoria. “Dołki” zalane wodą w których kwitną już zieloni przyjaciele to nienajlepszy znak.

Dach szczelny i nic nie odpada? Na plus! (fot. Shutterstock)

Patrzymy też na dość już standardowe wyposażenie jak panele fotowoltaiczne czy też antena telewizyjna. Warto zwrócić uwagę, w jaki sposób przytwierdzone i zabezpieczone są wiązki kabli. Czy przy okazji pierwszego wyjazdu nie będzie trzeba robić remontu ma dachu, bo coś się “telepie”. Zazwyczaj takie usterki następują w dwóch okolicznościach przyrody. Przy niemiłosiernie smażącym słońcu lub w zacinającym deszczu. Jeżeli kamper ma bagażnik dachowy, drabinkę czy nawet relingi dokładnie sprawdzamy jak są połączone z kamperem i wchodząc do środka w miejscach tych łączeń dokładnie sprawdzamy, czy to nie cieknie. Nie bójmy się szarpnąć za to. Jeżeli właściciel twierdzi, że to solidna konstrukcja, która ma utrzymać – dla przykładu – boks dachowy, a zostanie Wam w rękach… to jego problem. Lepiej, że stało się to na oględzinach niż przy 100 kilometrach na godzinę na autostradzie.

Diabeł tkwi w szczegółach, albo co się kryje w zakamarkach… (fot. Shutterstock)

Oczywiście w Polsce pokutuje mirkowa mentalność sprzedawców, żeby zatuszować jak najwięcej usterek. Nie czujcie się źle z tym, że je obnażacie. To Wasze pieniądze, czas i bezpieczeństwo. O nerwach nie wspomnę. Inspekcja używanego kampera przed kupnem to temat rzeka i spokojnie mógłbym go ciągnąć jeszcze przez kolejne dwa artykuły, ale przejdźmy do czegoś milszego. Do momentu kiedy wymarzony kamper staje na Waszym podjeździe. W kolejnej publikacji napisze o podstawowych procedurach jakie trzeba wykonać przed ruszeniem w drogę i jakie wyposażenie rodzinny kamper powinien mieć. Zapraszam serdecznie!

Total
0
Shares