Alpine A110 rajdowa legenda, auto napsuło wiele krwi kierowcom Lancii czy BMW w latach 60. i 70. ubiegłego wieku. W 1971 roku Ove Andersson za kierownicą Alpine-Renault A110 wygrywa słynny Rajd Monte Carlo, przerywając kilkuletnią dominację Porsche 911, dwa lata później na mecie 42. Rajdu Monte Carlo kierowcy prowadzący Alpine-Renault A110 zajmują całe podium! My mieliśmy okazję jeździć zupełnie nowym Alpine A110S. Czy to auto godne swojej własnej legendy? Zdecydowanie tak.
Historia Alpine i kultowego A110
Alpine A110S – to po prostu ładny samochód
Linia francuskiego sportowca zdecydowanie się podoba, nie tylko nam. Błysk w oku przechodniów widzących pomalowane na kolor Niebieski Alpine (dopłata 8303 zł) auto potwierdzał nasze zdanie na temat jego wyglądu.
Kute, barwione na czarno 18-calowe felgi GT Race są standardem w tej wersji. Warto zdać sobie sprawę, że Alpine A110S to relatywnie nieduże auto.
Przy długości 4180 mm jest o 20 cm krótsze od – również dwudrzwiowego i dwumiejscowego Porsche Cayman i tylko o 13 cm dłuższe od miejskiego Renault Clio. Mimo to mała wysokość (1248 mm, dla porównania Cayman mierzy 1295 mm wzrostu) sprawia, że sylwetka nie pozostawia wątpliwości z jakiego typu pojazdem mamy tu do czynienia.
Alpine A110S – napęd
Za plecami kierowcy brzmi (zdecydowanie dobrze), umieszczona centralnie (pomiędzy tylnym bagażnikiem, a fotelami), turbodoładowana jednostka benzynowa o pojemności 1,8 litra (1798 cm3). Silnik ten w wersji S (taką testowaliśmy) generuje moc 292 KM przy 6400 rpm, jednak to co jest imponujące i zapewnia ponadprzeciętne wrażenia podczas jazdy to moment obrotowy 320 Nm dostępny niezwykle szeroko, bo w zakresie od 2000 do aż 6400 rpm! To naprawdę czuć. Za przekazanie mocy generowanych przez tę rzędową czterocylindrówkę odpowiada doskonały, 7-stopniowy, dwusprzęgłowy automat DTC Getraga z mokrym sprzęgłem, nie mylmy tego ze skrzynią EDC (także siedmiobiegową) z “cywilnych” aut Renault.
Niska masa – klucz sportowego zachowania
Teoretycznie 292 KM to… niewiele jak na auto sportowe, ale pamiętajmy, że Alpine A110S waży zaledwie 1,1 tony z niewielkim dodatkiem (w postaci kierowcy i niewielkiego bagażu). Projektanci zadbali o to, by maksymalnie odchudzić to auto, jednocześnie nie czyniąc go wyczynowo spartańskim.
Mamy tu nie tylko aluminiowe lekkie nadwozie, szczupłości poszukiwano wszędzie, nawet stabilizatory (notabene dwukrotnie twardsze niż w bazowym Alpine A110) są drążone dla zbicia wagi tego auta. W rezultacie Alpine A110S okazuje się bardzo zrywne. W mieście przy starcie spod świateł, przepisowe 50 km/h osiągacie w czasie poniżej 2 sekund (zmierzyliśmy 1,8 s). Setka pojawia się na liczniku po 4,4 sekundy, co ciekawe to tyle samo ile w bazowym A110.
Układ jezdny – sztywny, z wektorowaniem, ale bez szpery
Zależy Ci przede wszystkim na komforcie? Alpine A110S chyba nie będzie dobrym wyborem. W stosunku do “zwykłej” Alpine A110, Francuzi zastosowali w tym modelu znacznie (o 50 proc. wg danych producenta) sztywniejsze amortyzatory (o stabilizatorach już wspominałem), “S”-ka ma też mniejszy o 4 mm prześwit (wynosi tylko 91 mm). Wszystko to powoduje, że jadąc tym autem nie tylko poczujecie każdy próg zwalniający, ale też odkryjecie, że drogi, które wydawały wam się równe jak stół, takie jednak nie są. Czy to wada? W kontekście prowadzenia i charakteru auta, nie. Bo dzięki temu samochód charakteryzuje się bardzo dobrą przyczepnością. Napęd na tył może kusić do driftu, ale A110S nie ma szpery, więc o ile uślizgi tylnej osi nie stanowią tu żadnego wyzwania, to raczej nie jest to auto do płynnej jazdy bokiem. Owszem, próbować można, ale pamiętajcie – wyłącznie na torze!
Prowadząc Alpine A110S na zwykłych, publicznych drogach nad bezpieczeństwem czuwa wektorowanie momentu obrotowego (niezależne dohamowywanie każdego z kół w razie utraty przyczepności). Mechanizm ten sprawia, że to tylnonapędowe, lekkie, sportowe auto okazuje się bardzo przewidywalne i wręcz łatwe w prowadzeniu. Oczywiście przy zachowaniu odpowiedniego rozsądku, bo szaleństwa na drogach publicznych to po prostu głupota – nazwijmy rzecz po imieniu.
Z drugiej strony moc tego auta można wykorzystać na drogach publicznych w celu skrócenia najbardziej niebezpiecznego legalnego manewru: wyprzedzania. Niezależnie od tego czy przyśpieszamy od 60 do 100 km/h, czy z 80 do 120 km/h operacja ta zajmuje francuskiej sportsmence poniżej 3 sekund. Z reguły po niecałych 3 sekundach wyprzedzany TIR jest już za Wami. Spalanie? Producent podaje średnie zużycie paliwa w cyklu WLTP na poziomie 6,8 l/100 km. To… możliwe, ale nie po to kupuje się takie auto, by wyczyniać nim ekopopisy. W praktyce podczas jazdy normalnej, zgodnej z przepisami należy liczyć się ze spalaniem rzędu 8 litrów. W mieście może wzrosnąć do 10 litrów na setkę, ale na torze wartość tę z łatwością przekroczymy. Bak mieści 45 litrów.
Alpine A110S, czy jest praktyczne? To zależy
Rodzinnym tego samochodu z pewnością nie nazwiemy. Dwa miejsca dostępne w kabinie są jednak bardzo wygodne, a supersztywny, regulowany jedynie na wysokość (i to za pomocą śrub) kubełkowy fotel obszyty mikrofibrą i ciemną skórą z ładnym stebnowaniem jest tak wyprofilowany, że dobrze zniosłem i dłużą podróż tym autem.
Bagażniki? Owszem, są, nawet dwa, ale ich łączna pojemność to 196 litrów (dzielą się mniej więcej na połowę). W rezultacie do tylnego wszedł statyw i sprzęt foto, a do przedniego torba z dużym laptopem.
Schowki w kabinie? Przed siedzeniem pasażera niczego takiego nie uświadczymy, jest za to niewielka karbonowa kieszonka przed przyciskami skrzyni biegów i półka z ładowarką indukcyjną pod zawieszonym tunelem środkowym. Nie zabrakło też gniazd USB. Podróż może uprzyjemnić niezłe audio marki Focal (za dopłatą jest jego wyższa wersja Focal Premium, ale naszym zdaniem nie ma sensu, to nie jest auto dla melomana).
Alpine A110S – ceny i werdykt
Poszukujesz auta, które da Ci frajdę z jazdy? Alpine A110S jest bardzo dobrym wyborem, choć… nie najtańszym. Bazowo Alpine w podrasowanej odmianie, czyli właśnie A110S startuje w cenniku francuskiej marki od 297 400 zł. To sporo. Dla porównania bazowy Porsche 718 Cayman z podstawowym dwulitrowym, 300-konnym silnikiem startuje od 260 639 zł, jednak pamiętajmy, że w przypadku Porsche każdy, najmniejszy dodatek stylistyczny czy mechaniczny bardzo podnosi cenę, a poza tym bazowy Cayman jest wolniejszy (w sensie dynamiki przyśpieszeń) od Alpine A110S. Nasza rada na koniec? Jeżeli kupiliście ciepły posiłek, który chcecie zjeść w domu, włóżcie go do tylnego bagażnika – układ wydechowy Alpine A110S nie pozwoli daniu wystygnąć 😉
A może coś tańszego? Sportowe auto za 50 tys. zł – co wybrać?